środa, 17 marca 2010

Praca konkursowa #7: Sacrum

Sacrum
od Natsury

Wielu z nas chciało lub chce mieć miejsce , w którym może odpocząć, miejsce , które daje nam bezgraniczną satysfakcje z poczucia bezpieczeństwa. Ja znalazłem takie miejsce, a nazywa się ''Sacrum''.

Każdy dzień zaczynał się od denerwującego budzika ,rażącego w oczy słońca oraz zimnej filiżanki kawy. W każdy tygodnia dzień pogoda była idealna lecz ten dzień był inny.

Zaczęło się od tego, iż całą noc nie mogłem zmrużyć oka, ponieważ byłem bardzo czymś pobudzony.

Trzęsły mi się ręce na samą myśl , że muszę tak iść do szkoły, ale nie miałem wyjścia więc ubrałem mundurek i z pośpiechem ruszyłem w stronę drzwi. W pobliskim sklepie kupiłem trzy opakowania gum do żucia by czymś zająć nadpobudliwe ciało.

Pomogło i byłem całkowicie spokojny ,jakby ze mnie coś zstąpiło ,jakbym czegoś się pozbył ,ale ciągle się uśmiechałem .Może miało się coś miało wydarzyć?

Dzień przedłużał mi się jak najgorsza chwila jaką trzymam wciąż w pamięci. Z podenerwowania i podekscytowania nie potrafiłem nic napisać w zeszycie i skupić się w czasie treningu.

Dla mnie to było normalne, choć po raz pierwszy mi się wydarzyło.

Po jakimś czasie podszedł do mnie mój kolega .

-Alexander ! zawołał mnie.- Dobrze się czujesz??

-Spokojnie , nic mi nie jest . - odpowiedziałem , choć było całkiem inaczej. Udając że gdzieś się śpieszę szybkim krokiem wszedłem do klasy.

Pod koniec lekcji jednak pogorszyło się, zaczęło się od mdłości i złego samopoczucia, po czym cała twarz mi poczerwieniała , oczy bolały ,jakby miały pęknąć mi w oczodołach.

W końcu zemdlałem. Nie wiem jak długo tak leżałem nieprzytomny ,ale to co widziałem we śnie było czymś wspaniałym i nie mogę o tym zapomnieć.

... Słońce jaśniejące niczym ogromne zbiorowisko milionów gwiazd.

Księżyc tak piękny ,bliski sercu i marzeniom, że można było wejść na niego samymi myślami ,a co dopiero całym sobą. Powiew wiatru wydawał się mięciutkim szalikiem owijającym wokół szyi i przenosił zapach pomarańczy z dalekiego sadu. Kwiaty zachwycały swoją barwą i delikatnością płatków. Z każdej góry widok był inny ,lecz cieszył oko tak bardzo , że nie można było się oderwać.

Domy stały daleko od siebie, a w każdym można było poczuć ciepło jakie rzadko czuje się nawet w gronie rodzinnym. Gdy weszło się do jednego , to każdy z pokoi był należycie przygotowany jak na przyjęcie gościa, a atmosfera zdawała się być trochę nostalgiczna lecz dawała uczucie zmieszania.

W pokojach gościnnych stały kominki ,w których ogień powolnymi ruchami niszczył każdą, małą część drewienek. Wydawałoby się jakby miał spalać je wiecznie, a całe zjawisko wyglądało bardzo smutno ...

Najlepiej było gdy jakimś cudem znalazłem się na rynku małego miasta. Ludzie dziwacznie ubrani wyglądali jak z obrazka, a przy fontannie śpiewały grupki dziewcząt.

Szczęście wokół nas!

Słodki mija czas!

Czujesz duszę swą!

I czekasz na miłość jedyną.

Nie pojawia się...

Krąży inną ścieżką.

Myśl coraz gorsza,

Płynie ci po policzkach łza...

Wiatr plącze włosy...

Zapach smuci SERCE!

Nikt nie chce pomóc...

Nikt nie chce pocieszyć!

Samotny człowiek.

Zostajesz na pustce!

Z szoku, oniemienia,

Kończysz bez doświadczenia.

Piosenka samym rytmem jak i słowami wzbudzała chęć jej słuchania.

Cały ten świat wydawał się dla mnie czymś tajemniczym i nieosiągalnym .

...Gdy się obudziłem ,znajdowałem się w szpitalu.

Rodzice zasnęli w poczekalni ,więc postanowiłem opisać cały ten sen z tyłu mojego szkicownika.

Na szczęście moje rzeczy były w szawce i mogłem łatwo sięgnąć do plecaka po zeszyt ze szkicami krajobrazu . Zauważyłem ,że wszystko co narysowałem w nim bardzo przypominało to miejsce.

Ktoś powiedział mi kiedyś ,że to co rysuję , jest odzwierciedleniem pewnego świata.

A ten świat daje mi to czego tutaj nie doznam.

Dni mijały a ja wciąż czułem, że gdzieś znajdę ten piękny świat.

Szukałem go w gazetach, w reklamach i całej reszcie informacyjnych głupot , których nigdy wcześniej nie chciałem wziąć do ręki.

Tęskniłem niewyobrażalnie ,aż w końcu wpadłem na pomysł by pójść do kogoś kto zwiedził świat i mógł mi powiedzieć gdzie to miejsce znajdę.

Z początku gładko szło ,ale gdy chodziło o pieniądze za usługę to nie mogłem znaleźć osoby, która da informacje za tak małą sumę jak 100 $.

Gdy już traciłem nadzieje zobaczyłem ulotkę pod moimi stopami.

-Hura!! Nareszcie!- wykrzyczałem radośnie, ponieważ znalazłem poszukiwaną osobę.

Nazywała się Alena von Jungingen. Była uczoną ,pisarką i podróżniczką.

Przez cały dzień szukałem miejsca gdzie ją znajdę. Podekscytowany zauważyłem dopiero wieczorem że przeszedłem Alen dom już 6 razy.

Bez pukania zajrzałem do jej domu . Zobaczyłem tam pokuj z tysiącami książek ,ułożonych wysoko nad ziemią.

Gdy weszła do pokoju, w którym się znajdowałem ,zobaczyłem że to starsza pani. Miała poważne rysy twarzy, długie i szare włosy , oczy ciemno- niebieskie .Sylwetka starszej pani, lecz była podobna do znanej polskiej poetki Wisławy Szymborskiej.

Podeszła do mnie i stanowczym głosem spytała czego szukam, a ja odpowiedziałem-

Szukam odpowiedzi.

-Zdziwiona, poprosiła bym siadł gdzieś a ona wszystko mi wytłumaczy.

Czekając na nią ,patrzyłem jak szukała książki. Z zaciekawienia spytałem jakiej szuka, a ona odpowiedziała ,że małego księcia.

Zdziwiłem się , ponieważ po co takiej osobie zwykła książka dla dzieci?

Popatrzyła na mnie i powiedziała, że wie co teraz myślę , a ta książka odpowie mi na wiele pytań .Po czym podała mi ją do ręki.

W końcu spytała się mnie czego od niej chciałem wiedzieć.

Opisałem jej miejsce ,które widziałem po zemdleniu i spytałem gdzie go mogę znaleźć a ona zaczęła się śmiać.

Zdenerwowało mnie to straszliwie.

Ale zrozumiałem ,że to głupie pytanie.

Odpowiedziała mi prosto i zwięźle.

-Jesteś naprawdę nie mądry! To miejsce jest częścią świata, które leży w twojej duszy.

Jest to twoje własne sacrum.

-sacrum?? A co to?

- Sacrum to świętość, w kościele sacrum jest najświętszym sakramentem, a w twojej duszy jest światem, które stworzyłeś by móc doznać uczuć jakich nigdy nie doznałeś. Możesz się tam przenieść kiedy tylko chcesz, bo wystarczy ,że zamkniesz oczy.

- Zatkało mnie. Byłem bardzo zdziwiony. Na końcu powiedziała, żebym znalazł sobie miejsce , w którym będę się czuł swobodnie. Może jakieś odosobnione miejsce lub polana.

Wpadłem na pomysł by pójść do rezydencji mojego wuja, w której znajdował się ogród nazwany "8 róż ".

Miejsce to było labiryntem zbudowanym z wielkich żywopłotów z róż. Doprowadzał od do pola położonego w samym środku labiryntu , gdzie stała rotunda .

Od małego dziecka ,gdy coś się stało biegłem do wuja by zamknąć się w rotundzie i tam uspokoić.

Pomyślałem ,że wreszcie znalazłem swoje miejsce ,gdzie będę wkraczać do sacrum.

Zastanawiało mnie tylko to, dlaczego dała mi książkę "Mały Książę".

Żeby ją zrozumieć, uciekłem się do swojego serca i wtedy dowiedziałem się ,że moje sacrum było jak planeta małego księcia , potrzebna nam do szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz