
Na oczach ośmioletniego Tima jego ukochany ojciec zostaje wciągnięty do szafy przez strasznego potwora, znanego jako Boogeyman. To wydarzenie tak wstrząsnęło małym chłopcem, że przez wiele późniejszych lat panicznie boi się ciemnych kątów, śpi na materacu, a w jego mieszkaniu nie stoi żadna szafa. Cały czas prześladuje go myśl, że koszmar jego dzieciństwa jeszcze się nie skończył i że potwór, który zabrał jego ojca powróci, by dopaść i jego. Pech sprawia, że Tim musi powrócić w rodzinne strony, na pogrzeb swojej matki. By przełamać swój strach postanawia zostać na noc w rodzinnym domu, zaniedbanym i opuszczonym od lat. Chłopak jest coraz bardziej pewny tego, że Boogeyman chce, aby podzielił los swojego ojca. Rozpoczyna się przerażająca walka o życie...
„Boogeyman”, to film z 2005 roku w reżyserii Stephena T. Kaya. Zaliczany jest do gatunków horrorów- i całkiem słusznie. Po jego obejrzeniu bałam się zgasić światło, nie wspominając o otwieraniu szafy. Minusem jest oprawa muzyczna, która prawdę powiedziawszy jest do kitu. Brakowało mi jakichś znanych soundtacków , dających porządnego kopa.
Tak więc podsumowując i dodając jeszcze kilka słów od siebie, film jako film przypadł mi do gustu, jednak nie wiem jak będzie w przypadku reszty odbiorców- są gusta i guściki. Cóż, szkoda że film spotkał się tak dużą krytyką ze strony widzów. Co prawda od początku można się domyślić, jakie będzie zakończenie, jednak moim skromnym zdaniem warto poświęcić godzinkę i obejrzeć pozycję. Noo, także bójcie się potwora z szafy. Buuuu! *robi przerażającą minę*.
Autor: Kanashimi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz