wtorek, 1 grudnia 2009

Praca konkursowa #37: Vision of Escaflowne

Przychodzi taki moment w życiu każdego fana anime, że nagle kończą mu się tytuły na liście 'Do obejrzenia'. Mnie również to spotkało. Próbowałam szukać ukojenia w 'pseudodepresji' bądź skorzystać z dobrodziejstw polskich komercyjnych stacji telewizyjnych. Jednak moje uzależnienie stało się już zbyt głębokie i nawet teściowa odstawiająca focha, bo 'kiedyś takich kredytów nie było' nie zdołała mnie wyleczyć. W akcie desperacji zwróciłam się do kolegi po jakąś rekomendację, z góry spodziewając się zachwytów nad jakimś ecchi, którego ( jak każda normalna istota płci żeńskiej ) w dużych dawkach nie trawię. Kolega jednak okazał się bystrzakiem i rzucił tytuł, który obił mi się o uszy po raz pierwszy i nic mi nie mówił. A brzmiał on - Vision of Escaflowne. I od tego momentu zmienia się wszystko. Nagle noc staje się zbyt krótka, a kolejny znienawidzony element - mechy, staje się elementem niemalże niezbędnym, by powstało arcydzieło. Arcydzieło? Nic bardziej mylnego, bo i w tej pozycji nie brakuje słabizn. Ale przejdźmy do samego początku. Vision of Escaflowne to anime z 1996 roku, więc mające już trochę latek. Być może ktoś pamięta, jak emitowano je na kanale Hyper ? To ten zapewne westchnie - Ech, to były czasy ... Hm, a co tutaj mamy ? Więcej niż trochę przygód, świat rodem z powieści fantasy, subtelny romansik i pełno mechów czyli rzecz przystosowaną zarówno dla męskiej jak i żeńskiej części publiczności.

Anime opowiada o nastolatce Hitomi Kanzaki, która chodzi do szkoły, uprawia biegi i podobno świetnie wróży z kart Tarota. Podczas treningu dziewczyna nagle mdleje doświadczając wizji o dziwnie ubranym i uzbrojonym chłopaku, który wyskakuje na sam środek toru. Wizja okazuje się być proroczą, a ów tajemniczy chłopak przedstawia się jako Van z Fanelii, który zaraz tu - na tym stadionie stoczy walkę ze smokiem. Jak powiedział - tak zrobił. Mało tego - razem z nim Hitomi trafia na dziwną planetę zwanej Gają, z której widać Ziemię. Od tej pory mamy okazję śledzić losy Hitomi w świecie, gdzie średniowieczna tradycja przeplata się z nowoczesną techniką.

Fabuła wciąga, postaci są charyzmatyczne i każdą jestem w stanie opisać choć jednym zdaniem. Krótko mówiąc układa się to w logiczny ciąg przyczynowo- skutkowy (czyt. nie gubimy się nagle w zawiłościach zdarzeń) Wszystko pięknie, ładnie, ale kiedy widzi się po raz pierwszy projekty postaci to niestety w pierwszym odruchu nas odrzuca. Nie żeby były brzydkie. Jedynym ich defektem są fatalne nosy, które świetniepasowałyby jako wieszaczki na ręczniki, których tak mi brakuje w mojej łazience. Stąd też bardzo nieatrakcyjne profile bohaterów. Co do reszty - nie mam w sumie się do czego przyczepić. Tła prezentują się nieźle, a sceny walki stanowią już o wysokim poziomie.

Muzyka - tutaj już mogę z pełnym przekonaniem wyśpiewywać peany na cześć jej piękna i doskonałości. Wystarczy wspomnieć, że jest ona dziełem YokoKanno, a wszystko staje się jasne. Jeśli komuś nadal to nazwisko nic niemówi, dodam tylko, że zarówno opening jak i melodie w tle świetniewpasowują się w klimat tej serii, tworzą niezwykłą atmosferę ioczarowują. I uwaga - Polacy mają również swój mały wkład w dzieletworzenia, mianowicie za wykonaniem ścieżki dźwiękowej stoi OrkiestraSymfoniczna Filharmonii Warszawskiej. Ogólne wrażenie może tylko popsuć ending, ale kto by sobie głowę zawracał oglądaniem napisów końcowych?Podsumowując - pozycja godna polecenia każdemu. Nawet ja - uparcietkwiąca w swojej niechęci do mechów dzięki temu anime w końcu się do nich przekonałam. Anime to jak najbardziej forma rozrywki, a Vision of Escaflowne dostarcza jej wręcz w nadmiarze. Już wiesz co obejrzysz w następnej kolejności ?

Autor: Kika-92

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz