Gdzieś daleko, na oceanie spokojnym, istnieje wyspa. Mieszkają na niej tysiące ludzi. Wśród wszystkich ludzi prowadził swój przykry żywot pewien mały biedny chłopak o imieniu dziwnym: Makary. Chłopak nie miał przyjaznego życia: Ojciec pijak, matka nigdy nie miała dla Makarego czasu. Nie miał rodzeństwa. Makary był odpychany także przez kolegów w klasie, a pani nie zwracała na to uwagi, zresztą i tak sama miała do niego niechęć. Chłopak płakał nocami. Jedyną rzeczą która go nie obrażała był jego ukochany pies.
Chłopak był tak traktowany, ponieważ miał często stłuczenia wywołane biciem jego taty. Wszyscy czuli od niego urazę. Inni rówieśnicy nie rozumieli jak on cierpi.
Makary bywał często w domu sam, a był małym chłopcem, miał 8 lat. Nie bał się tego, bo już wiele razy zostawał na noc sam.
Pewnej nocy kiedy został w domu sam usłyszał pukania do drzwi. Poszedł zdziwiony otworzyć... patrzy, a tam stoi ktoś z twarzą znajomą dla niego...
- Prze-prze-przecież, przecież... t-t-to.... -jąkał się chłopak
- Wejdź do środka. Nikogo nie ma... - powiedział Makary
Gość wszedł i zdjął kurtkę.
- Proszę usiądź, zaraz zrobię herbatkę. - powiedział serdecznym głosem chłopak.
- Nie musisz! Przyszedłem załatwić tylko sprawę
Chłopak nie zbyt pamiętał co to za mężczyzna, ale nic nie chciał mówić. Twarz kojarzyła mu się z kimś kto kiedyś zrobił dla niego wielki czyn. Zaufał instynktowi i zrobił herbatę z cytryną. Gdy w końcu zasiedli, chłopak zaczął się wypytywać.
- A właściwie w jakiej sprawie pan przyszedł?
- Muszę porozmawiać z twoimi rodzicami. Kiedy wrócą? - odpowiedział tajemniczy gość.
- Nigdy nie wiadomo: mama wróci rano lub w południe, a tata... Bóg wie kiedy!
- A ty, to tak sam siedzisz w domu na noc?
- Różnie bywa ale w Piątki i Wtorki z reguły tak - odpowiedział uprzejmie Makary
- Nie boisz się? - Tajemniczy gość zadał następne pytanie.
- Z początku miałem stracha... - zaczął mówić chłopak chwiejnym głosem.
- Ale... teraz to nie, przyzwyczaiłem się.
Tajemniczy gość wypił ostatni łyk herbatki i postawił szklankę. Przyjrzał się chłopakowi i zapytał z zainteresowaniem
- A skąd masz tam na ręce takiego dużego siniaka?
Chłopak próbował ukryć smutek i powiedział po chwili ciszy
- Przewróciłem się...
- A kiedy się przewróciłeś?
- ...Wczoraj jak szedłem do szkoły... - odpowiedział Makary jeszcze bardziej niepewnym głosem i z odrobiną strachu w oczach.
- A czy na pewno się przewróciłeś? - upewniał się pan.
- Tak! - odpowiedział prawie że krzykiem i jeszcze większym strachem i smutkiem.
- Wiesz, to ja już idę. Jak coś się będzie dziać to przyjdź do mnie - powiedział troszkę współczująco tajemniczy gość.
- Ale gdzie mam przyjść? Nie pamiętam pana, nie wiem kim pan jest! - w końcu zapytał Makary.
- Nie ważne kim jestem, w razie wypadku masz przyjść na ulice M. Kopernika 21/12.
- Dobrze.
Tajemniczy gość pożegnał się i wyszedł zamykając lekko za sobą drzwi. Makary usiadł i zaczął się dręczyć pytaniami kim był tamten pan, lecz nic nie trafiło mu do głowy. Tak był zmęczony że zasnął w końcu na siedząco. Spał tak do godziny 10:00. Rodziców jeszcze nie było, więc skorzystał z okazji i poszedł się pobawić piłką (rodzice zwykle mu zabraniali. Ponieważ była sobota nie musiał się martwić o pójscie do szkoły). Makary bawił się piłką ze swoim psem, gdy nagle weszła do domu jego mama. Przywitali się i chłopak wrócił do swoich zabaw.
- Makary! Przestań się ciągle bawić ty rozpieszczony dzieciaku! Żadne dziecko się już nie bawi! A tego psa powinieneś oddać do adopcji nie potrzebny ci tutaj - krzyczała mama.
- Nigdy go nie oddam! Kocham go! mój kochany Eroj (tak nazywał się pies) - przytulił psa.
Mama do końca nie usłyszała słów chłopaka i poszła zmywać naczynia.
- Co to za szklanki? Poco piłeś w dwóch, mogłeś pić z jednej.
Chłopak wolał już nic nie mówić bo znał już z przykrego doświadczenia co potem wyjdzie. Poszedł nakarmić i wykąpać Eroja.
Tego dnia pogoda była piękna. Makary postanowił wyjść na dwór. Ubrał się szybko i wybiegł z domu. Szedł przez park i podziwiał jesienną urodę tego miejsca. Pozbierał troszkę kasztanów ponieważ musiał przynieść do szkoły. Po
parku ganiały dzieciaki z jego klasy. Nawet nie zwróciły na niego uwagi i nie powiedziały cześć. Makary marzył by ktoś się z nim pobawił lub pogadał ale nie znał takiej osoby. Szedł trochę dalej i zauważył że jest stoisko z jego ulubionymi lodami o smaku truskawkowym. Miał jakieś kieszonkowe, stare od cioci. Przeliczył i okazało się że ma akurat na trzy lody. Nie będąc rozrzutnym postanowił kupić sobie jednego, więc poszedł. Kolejka była długa. Ustawił się za jakimś panem. Czekał w kolejce i ktoś go zaczepił.
- Ej ty! - krzyknął jakiś chłopak - pożycz mi 50 groszy bo brakuje mi do loda.
- Nie pożyczę, bo znam cię i wiem że ty nie oddajesz!
- Zobaczymy, jeszcze pożałujesz tej decyzji - groził mu chłopak.
Makary nie przejął się groźbą i stał w kolejce. Nagle chłopak który chciał pożyczyć pieniądze zaczął krzyczeć:
- Ten, o ten chłopak - wskazał na Makarego - ukradł mi 10 zł.
Tłum ludzi zaczął wpatrywać się w mniemanego złodzieja ze złością na twarzach.
- Jeśli mu to ukradłeś to oddaj! - krzyknął ktoś z tłumu.
Makary za bardzo nie wiedział co ma zrobić. Płakać mu się chciało i stanowczym tonem powiedział
- Wcale nie, to oszust, chciał pożyczyć...
Nie dokończył po przerwał mu chłopak który chciał pożyczyć pieniądze.
- Widzicie jak się miga! Pokaż może wszystkim i pochwal się co masz w kieszeni... no dalej dalej!
Podszedł i wyjął z kieszeni Makarego wszystkie jego oszczędności następnie pokazał je ludziom
- Widzicie! Skąd on tyle ma?! To złodziej! Bandyta! Aresztujcie go! Gdzie jest Policja!?
Makary był oszołomiony tym co się stało. Nie wiedział co ma robić. Jego nogi były jak z waty a usta miał otwarte i nie mógł wydać jakiegokolwiek odgłosu.
- Oddaj mu to i tyle!
- A-a-ale ja-ja-ja-ja nic nie ukradłem... - powiedział przerażonym głosem
Nagle odezwał się sklepikarz
- Słyszałem ciebie jak ustalałeś ze swoim kolegą tę akcję - zwrócił się do chłopaka który chciał pożyczyć pieniądze.
- Ja? ja?
- Tak właśnie ty! - krzyknął sprzedawca.
- Ja nic nie zrobiłem! Na prawdę! Przysięgam!
Szepnął coś do kolegi i szybko uciekli. Nikt już nie zdążył ich dogonić. Ruch wrócił do normy a Makary mógł się cieszyć dwoma lodami za cenę jednego, ale nadal był smutny i trochę przerażony. Miał dość świata. Jednego loda zjadł a drugiego przechował dla mamy.
Tata wrócił późno wieczorem znów pijany. Szykowała się następna kłótnia - mama nie była w humorze. Zaczęło się tak jak zwykle:
- Znów jesteś pijany! - krzyknęła mama
- jaa tyyllko...
- Jak wytrzeźwiejesz to pogadamy!
Tata poszedł do swojego pokoju (trudno to było nazwać chodzeniem), rozebrał się i usiadł w fotelu szybko zasypiając. Makaremu było zimno, więc chciał poprosić mame aby zrobiła mu herbaty lub gorącej czekolady, ale po widoku humoru mamy nie chciał ryzykować. Sam poszedł zrobić sobie napój. Tak się złożyło że mama kupiła gorącą czekoladę więc Makary miał uciechę. Zalał i wypił, a następnie umył kubek. Kładąc go na suszarce, a była ona wysoko. Gdy kładł kubek ruszył ukochany talerz mamy i zbił go.
- Co się dzieje?! - podeszła zaniepokojona mama - Ach! Coś ty narobił nieudaczniku! Och! Co za dziecko z ciebie!
- Przepraszam... ja nie chciałem - ze smutkiem odparł chłopak
- Dostaniesz po tyłku!
Chłopak się tego bardzo obawiał. Oberwał parę mocnych klapsów i szmatą dostał po głowie. Po tym pobiegł do pokoju i tam płakał półgodziny. Kiedy w końcu opanował łzy, wziął kurtkę i poszedł po pomoc do tajemniczego gościa z tamtej nocy. Gdy zapukał do drzwi mieszkania wtedy ktoś powiedział "wejść" wtedy chłopak wszedł. Natychmiast po wejściu Makarego pojawił się znajomy pan.
- Cóż się dzieje skarbie?
- Właściwie to nic, jestem sam i nie mam z kim pogadać... - żalił się chłopak.
- To chodź pogadamy w parku.
Po paru minutach dotarli do małego parku i usiedli na ławce.
- Ładny dzisiaj dzień - zachwycił się Makary.
- Tak, Piękny...
- A może w końcu powiesz mi skąd pana znam i kim pan jest - zapytał.
- No, dobrze mogę ci powiedzieć...
- Słucham...
- Obecnie pracuje w Policji i mam na tej wyspie pilnować porządku i dbać o mieszkańców...
- Ale powiedz mi skąd ja cię znam! - dopytywał sie Makary.
- Zaraz, zaraz... wszystko w swoim czasie, no dobra to opowiem ci wszystko szybko. Żeby cię to nie dręczyło powiem tak: Pamiętasz gdy złodzieje napadli na wasz dom? To było bardzo dawno. Porwali cię, miałeś wtedy 3 lata. Twoi rodzice się przejęli tym ale twoja ciotka wykazywała większe zainteresowanie. Ja widziałem jednego z nich i udało mi się znaleźć ich kryjówkę. A nazywam się Herbert.
Opowiadali sobie różne historie. Poznali się tak dobrze jak by się znali paręnaście dobrych lat i zostali najlepszymi przyjaciółmi. Gadali do wieczora, aż w końcu musieli się rozstać i każdy wrócił do siebie. Makary był tak szczęśliwy że w końcu ktoś go lubi i na kimś może polegać. Z radości nie mógł zasnąć, ale szczęście przeplatało się z ogromnym smutkiem, lecz tej nocy górą była radość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz