czwartek, 1 kwietnia 2010

Praca konkursowa #32: Słudzy Śmierci

Słudzy Śmierci
od Agony

Chłód mrożący krew w żyłach,zatrzymujący serce.Towarzyszył Meg odkąd sięgała pamięcią.Mieszał się wraz z melancholią i poczuciem wewnętrznej pustki.Gdy przemierzała zatłoczone ulice,ludzie odsuwali się od niej z wyrazem lęku i cierpienia w oczach.Ten,kto podszedł do Meg,tracił w jednej chwili całą swą energię i radość życia.To sprawiało,że od świata oddzielała ją bariera nie do przebycia.Najlżejszy jej dotyk sprawiał innym niewyobrażalny ból.Pewnego dnia,gdy dziewczyna wracała do domu,jakiś żebrak dotknął ją,pomimo jej niezwykłej umiejętności.Oczy Meg rozszerzyły się ze zdumienia.
-Wiem kim jesteś-powiedział głębokim głosem.
-Musisz natychmiast udać się do podziemnej groty,znajdującej się nieopodal miasta.
-Co wiesz o mnie?I dlaczego miałabym tam pójść?-odparła z niedowierzaniem Meg.
-Zaufaj mi.Wszystkiego dowiesz się na miejscu-szepnął mężczyzna,po czym skonał.
Tysiące pytań zaczęło niepokoić Meg.,,Kto to był?Dlaczego dotknął mnie pomimo bariery?Czemu zmarł tak późno?"Do tej pory każdy,kto choćby musnął tę dziewczynę,umierał w męczarniach po zaledwie trzech sekundach,a ten żebrak rozmawiał z Meg całkiem swobodnie.Targana wątpliwościami udała się do swojego domu. Gdy przyglądała się jego imponującym rozmiarom,uświadomiła sobie ironię. ,,Mieszkam sama w ogromnym domu podczas gdy całe rodziny muszą się gnieździć w niewielkich klitkach."Ale to stwierdzenie nie było dla niej takie oczywiste.Mając zaledwie trzy lata,Meg obudziła się w środku nocy.Zdarzało jej się to wielokrotnie,lecz tym razem stało się coś zdumiewającego i przerażającego zarazem. Dziewczynka wyczuła śmierć.Gdy zeszła na niższe piętro zobaczyła,że jej rodzice leżą bezwładnie na podłodze.Podeszła bliżej.Ich oczy były puste.Ciała stygły.Pomimo iż Meg wiedziała już wtedy czym jest śmierć,nie uroniła ani jednej łzy nad zgonem swej matki i ojca.Nie czuła niczego.Wiedziała, iż jest potworem. Była o tym przekonana aż do dzisiejszego dnia. Do tej pory nigdy nie pomyślała o innych ludziach.Nigdy nie przejęła się losem bliskiej osoby,a co dopiero losem obcego. Nie była nawet wdzięczna za utrzymywanie jej przez bogate wujostwo.,,Czują,że ich obowiązkiem jest płacenie za ten dom i moje potrzeby- sądziła Meg. ,, Choć od pogrzebu rodziców nie przyszli tu ani razu."Gdy uciążliwe myśli nie dawały jej spokoju,dziewczyna nie reagowała na bodźce z otoczenia,tylko starała się rozwiązać problem.Dlatego swoim zwyczajem przysiadła na jednym ze skórzanych foteli,które stały w salonie.,,Ten żebrak nie był zwykłym człowiekiem.Z jego oczu emanował taki spokój i pewność siebie,jakaś wewnętrzna siła.Ale dlaczego nie wiedziałam o niczym z jego przeszłości?- Meg popadła w jeszcze większą zadumę,gdyż wystarczyło,że ktoś znalazł się w niewielkiej odległości od niej,a wiedziała już o nim wszystko.Czytała w ludziach jak w otwartych księgach,jednakże umysł tego żebraka pozostał zamknięty. ,, Jak miałabym się dostać do tej groty? Jest bardzo daleko stąd, a ja nie mam samochodu."Znużona tymi przemyśleniami,Meg udała się do sypialni na drugim pietrze i pomimo wielu wątpliwości, usnęła niemalże natychmiast.Dziewczyna nie miała pojęcia czy to sen, czy jawa.Przemierzała grotę, w której panował gesty mrok. - To dziwne, ale zawsze dobrze widziałam w ciemnościach, choć ta umiejętność nie była mi przydatna-pomyślała Meg. Po chwili ukazał jej się jej widok niesamowity. Tuż przed wyjściem z groty widniała łąka, lecz zaraz zniknęła.Pojawił się za to las z nagimi drzewami,osnuty mgłą.Ta nagła zmiana scenerii zaniepokoiła Meg.- Dlaczego polana zniknęła, a pojawił się las?- to pytanie nasunęło się jej od razu. ,,Musze wejść do tego lasu, bo czuje coś, co przypomina mi śmierć". Nagle dziewczyna się zatrzymała. ,, Gdzieś niedaleko są ludzie. Ale czy to ludzie? Nie! Ktoś się zbliża. Raczej coś. I pragnie śmierci. Ale czyjej? Mojej?! Meg nie miała czasu na dalsze zastanawianie się, gdyż coś przeleciało nad jej głową z niebywałą szybkością. Kątem oka dostrzegła czarną istotę, która szykowała się do następnego ataku. ,, Co to jest? Dlaczego chce mnie zabić? To stworzenie pała taką żądzą śmierci, że na pewno nie zawaha się mnie zabić, więc ja muszę pierwsza pozbawić go życia. Tylko jak? Już wiem ! " Tak jak przewidywała Meg, stwór uniósł się w górę, a następnie zaczął pikować w dół prosto na dziewczynę, przekraczając w jednej sekundzie prędkość światła. - Za wolno- pomyślała Meg. - Spójrz mi w oczy- nakazała w myślach dziewczyna,
a stworzenie natychmiast zwróciło ku niej swe szkarłatne źrenice.- Usłuchał mnie- stwierdziła w myślach Meg, nie kryjąc zadowolenia.
,,Jeszcze chwila" ... ,,Teraz!" Dziewczyna błyskawicznym ruchem dotknęła miejsca, gdzie powinno być serce czarnej istoty, po czym jeszcze szybciej cofnęła rękę. Stworzenie znieruchomiało w powietrzu, a następnie padło na ziemię z hukiem. - Poszło łatwiej niż się spodziewałam- pomyślała Meg. ,, Teraz mogę przyjrzeć mu się bliżej". Stwór posiadał ogromne czarne skrzydła, zakrzywione szpony i dziób, lecz nie to przykuło uwagę dziewczyny. -Nie ma piór? A jego skóra jest gładka. To na pewno nie jest ptak- zauważyła Meg
,, Jego serce było słabe takie jak ludzkie, ale kości ma mocniejsze i trwalsze niż diamenty. To dlatego tak długo zajęło mi zatrzymanie jego serca. Ale co się dzieje?" Dziewczyna zaniepokoiła się, gdyż zauważyła dziwne poruszenie nieopodal niej. Ku jej zdumieniu czarna istota zniknęła. -To wszystko jest zastanawiające- stwierdziła w myślach. Ale muszę iść dalej- dodała po chwili. Nie minęło wiele czasu, gdy Meg wyczuła czyjąś niepokojącą obecność. Zwolniła kroku po czym stanęła na środku polany.- Zarz tu będą- ta myśl pojawiła się tak szybko, iż wydała się jej czymś nierzeczywistym. Chwilę później Meg mogła zaobserwować dwanaście postaci odzianych w czerń. Otoczyli ją.- Niedobrze nie mam dokąd uciec- pomyślała.
-Witaj, Meg- powiedział do niej chłopak, stojący naprzeciwko.
-Chodź z nami- dodał po chwili intensywnego przyglądania się.
Z krótkiego ułamka sekundy, podczas którego Meg mogła przyjrzeć mu się bliżej, spostrzegła lśniące kasztanowe włosy i piękne oczy szkarłatnego koloru. - Znów...- nie zdążyła dokończyć swej myśli, gdyż jedna z postaci zwróciła ku niej głowę. -O nie, tego już za wiele!- dodała ze złością Meg. Dziewczyna skoncentrowała się, zagłuszając swe myśli falami o wysokiej częstotliwości. Intruz odwrócił błyskawicznie wzrok z wyrazem bólu na twarzy. - Dostała nauczkę- stwierdziła w myślach Meg. ,,To ją nauczy, że nie należy podsłuchiwać mojego umysłu. Teraz nic mi nie przeszkodzi."-Ten chłopak, który mnie powitał jest zapewne ich przywódcą. Ma największą moc, choć reszta tez nie jest słaba. Skąd tyle siły? Dlaczego oni mają krwistoczerwone oczy?-Meg przerwała wewnętrzny monolog, gdyż jej oczom ukazała się ta sama polana, która pojawiła się przy wyjściu z groty. Dziewczyna zauważyła,że panuje tu zupełnie odmienna pogoda. Powietrze zdawało się orzeźwiać swą lekkością, a okoliczna roślinność trwała w pełnym rozkwicie. Każdy kwiat i krzew kusił niespotykanym zapachem i barwą. - To przypomina raj- pomyślała Meg. Przecież tutaj nawet dzikie zwierzęta nie obawiają się człowieka i żyją w niezakłóconej harmonii- stwierdziła w duchu. Widok tych stworzeń był niecodzienny, gdyż słowik przysiadł na ramieniu dziewczyny, nie zaprzestając swych słodkich treli, a w oddali Meg dostrzegła iście biblijną scenę, w której jagnię leżało obok lwa. - Tak, ta okolica z pewnością jest rajem- uznała Meg. Grupa dwunastu postaci zatrzymała się przy rzece. Pierwszy odezwał się chłopak, stojący naprzeciwko niej.
- Oto miejsce naszego zamieszkania. Witaj wśród ancula nex, Meg.- dodał z uśmiechem.
- Słudzy śmierci?- dziewczyna nie skrywała zdumienia.
- Otóż to ! Naszą panią jest Śmierć. Wspólnie z Władczynią kończymy życie ziemskie ludzi.- dodał z dumą.
- Ale gdzież moje maniery ! Pozwól, że ci się przedstawię. Jestem Fortis. Imion reszty sług zapewne się domyślisz. ,, A więc ma na imię Potężny. To do niego pasuje- pomyślała Meg.
-Udamy się teraz do naszej siedziby- oznajmił Fortis tonem łagodnym, lecz nieznoszącym sprzeciwu.
Szli wzdłuż brzegu rzeki. Po kilku chwilach ich oczom ukazał się płaski głaz. Meg zauważyła, że jest na nim wyryta klepsydra. W tym momencie Fortis skoczył w górę kocim ruchem na wysokość kilkudziesięciu metrów, po czym wykonując spirale i salta w powietrzu, uderzył w kamień. Głaz uniósł się nieznacznie w górę i zaczął przeistaczać. Z początku Meg nie wiedziała jaki kształt ujrzy, lecz po chwili dziewczyna zobaczyła w myślach ogromny gotycki zamek, wykonany z czarnego marmuru. Gdy otworzyła oczy, zdumiała się ogromem i przepychem pałacu. Po chwili wszyscy weszli przez marmurowe wrota zdobione ornamentami, które otworzyły się samoistnie. Grupa przystanęła pośrodku sali wejściowej. Meg zaskoczyła atmosfera, jaka panowała w siedzibie Sług Śmierci. Spodziewała się mroku i poczucia strachu, lecz wnętrze było łagodnie oświetlone i wręcz zachęcało aby do niego wejść. W pewnym momencie odezwał się Fortis.
- Witaj w nowym domu Meg. Zapewne chciałabyś dowiedzieć się wielu rzeczy, nastąpi to niebawem. Proponuję, abyś zwiedziła najpierw swoja komnatę. Co o tym sądzisz?- zapytał uprzejmie. Meg tylko kiwnęła głową.
- A więc dobrze. Pozwól, że cię do niej zaprowadzę. Dziewczyna ruszyła za Fortisem po kamiennych schodach. Przystanęli przy drugich drzwiach na pierwszym piętrze.
-Tutaj znajduje się twój pokój. przebierz się w coś stosownego, a ja tymczasem udam się na zgromadzenie.
Meg dopiero teraz zauważyła, że miała na ubraniu ślady błota i pazurów czarnej istoty. Po chwili wydała z siebie tylko jedno ciche słowo.

-Dziękuję.
Fortis uśmiechnął się tajemniczo i odwrócił, kierując na dół. Meg weszła do komnaty.Tak jak w reszcie zamku dziewczyna zauważyła osiemnastowieczne meble i kryształowy żyrandol. Nie zastanawiając się długo,Meg obmyła twarz,a potem otworzyła szafę.-Same czarne ubrania.No cóż przynajmniej będę wyglądała tak jak oni-pomyślała.Po chwili zastanowienia wybrała sukienkę dobrze dopasowaną do ciała.Przejrzała się w lustrze.-Ta będzie w sam raz-stwierdziła w myślach.Kilka minut później usłyszała subtelne pukanie do drzwi.

-Proszę!-zawołała.

W drzwiach ukazała się dziewczyna o kredowobiałej skórze i orzechowych oczach.

-Witaj Meg.Czy mogę wejść?

-Oczywiście-odparła swobodnie Meg.

-Zapewne znasz już me imię?-spytała nieznajoma.

-Czy jesteś Fides?

-Tak.W twym języku nazywałabym się Wierną.Będę twoim przewodnikiem.Wyjaśnię wszelkie twoje wątpliwości-dodała zapraszającym tonem.

-Mam wiele pytań-przyznała Meg.

-Dlaczego macie rubinowe oczy?

-Zabijając crepusculum nuntius,czyli Mrocznego Posłańca rozpoczynasz przemianę w Sługę Śmierci.

-A ty czemu masz oczy w naturalnym kolorze?

-Nie zabiłam Mrocznego Posłańca.Jestem jego panią.Uprzedzę twoje kolejne pytanie.Zdarz się to raz na tysiąc lat.

-Nie jesteś taka jak reszta anculum nex.Jesteś od nich słabsza,ale nie walczysz za pomocą siły.Dlaczego?

-Nie walczę o pozycję w grupie.Jestem poza konkurencją,gdyż jako jedyna stanęłam po stronie Fortisa,kiedy reszta sług chciała się od niego odwrócić.Dlatego przywódca darzy mnie największym zaufaniem.

-To on mnie powitał i pokazał mi pałac-stwierdziła Meg.

-Mam ostatnie pytanie.Okolica przypomina raj,a wystrój zamku wręcz zachęca,aby wejść do środka.Spodziewałam się...

-Czegoś zupełnie odmiennego?-wtrąciła Fides.

-Pałac i ogrody stworzył nasz Pan.Natomiast mocami obdarzyła nas Władczyni.Zapewne domyślasz się już wszystkiego. -Tak.Mam zostać jedną z was.

-Cieszę się że wszystko zrozumiałaś.Przybyłam tu, w celu poinformowania cię.Aby ukończyć przemianę,musisz stoczyć walkę z jednym z nas.

-Kto to będzie?-spytała Meg bez zastanowienia.

-Callidite.

-Przebiegła.To ona próbowała podsłuchać moje myśli.

-Jeśli jej się nie udało,możesz być spokojna.Chodź,zaprowadzę cię na arenę.

Już po chwili przemierzały podziemia.Ich oczom ukazała się ogromna arena.Meg zauważyła,że jej przeciwniczka już tam była.Dziewczyna stanęła tuż przed nią na środku pola walki.

-Zaczynajmy bez tych wszystkich uprzejmości.Użyję włóczni.

Callidite zniknęła z pola widzenia Meg,by po chwili pojawić się tuż za nią.Ostrze zatrzymało się kilka centymetrów przed nią.

-Jesteś zbyt wolna.Nikt nie może mnie zranić-Meg z satysfakcją spoglądała na zaskoczenie w oczach przeciwniczki.

-W takim razie zadowolę się twoim bólem po utracie przyjaciółki-ukazała rząd trójkątnych zębów w szyderczym uśmiechu,po czym cisnęła włócznią w stronę Fides.

-Fides!Nie!-krzyknęła Meg,przecinając tor lotu włóczni jednym skokiem.Ostrze przeszło na wylot.Meg upadła na ziemię.Blask w jej oczach zgasł,a z ust wydobyła się stróżka krwi.Dziewczynę ogarnął mrok,w którym zobaczyła piękną kobietę w czarnej sukni.

-Kim jesteś?

-Jestem Śmiercią.Twa dusza utraciła życie,bo zezwoliłaś na ranę.Przełamałaś swój egoizm w imię przyjaźni.Zasługujesz na tytuł anculum nex.Powrócisz do reszty mych sług-Władczyni uśmiechnęła się promiennie,a Meg ogarnęła jasność.

-Meg ty żyjesz!

Zobaczyła nad sobą zapłakaną twarz Fides.W jej sercu nadal tkwiła włócznia.Wyrwała ją jednym szybkim ruchem.Ku zdumieniu Meg rana natychmiast się zagoiła.

-Nasza pani wróciła mnie do życia.Ale i tak warto było poświęcić się w imię przyjaźni-uśmiechnęła się blado.

-Meg tak się cieszę, że żyjesz!Wygrałaś walkę,bo kierowałaś się sercem,a nie rozumem.Teraz już zawsze będę przy tobie.Razem będziemy służyć naszej pani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz