czwartek, 1 kwietnia 2010

Praca konkursowa #31: Zakazana miłość

Zakazana miłość
od Nimsey

Długowłosy, blond chłopak z niezwykłą prędkością biegł przez skąpany w słońcu las. Z wielką łatwością pokonywał wszelkie przeszkody. Każdy krok łowców był lekki i chichy. Natomiast "zwierzyna" uciekała z ogromną szybkością. Blondyn dokładnie wiedział dokąd biegnie. "Jeszcze tylko kawałek" - powtarzał sobie w myślach - "Jeszcze trochę, a przekroczę granicę". Zaraz po jej pokonaniu odwrócił się do goniącej go straży, pomachał im i uśmiechnął się szyderczo. Zawijając zręcznie swym długim, czarnym płaszczem , wyminą strzały skierowane w niego. Słysząc jeszcze przekleństwa rzucane w języku elfów schronił się za ponurymi drzewami w lesie.

Szedł ciemną stroną boru, zmierzając tym samym, na skróty do domu. Niesforne promienie słońca, przedzierały się przez korony drzew padając na jego jasną cerę. Zboczył jednak trochę z kursu usłyszawszy nieopodal na polanie czyjś śpiew. Zaczaił się blisko tego miejsca. Pomiędzy krzewami zamajaczyła smukła sylwetka jakiejś dziewczyny. Jej czerwone długie włosy sięgające do kolan opadały swobodnie na szarą sukienkę. Dziewczyna co chwilę pochylała się wkładając do koszyka różne rośliny. Blondyn postanowił się ujawnić więc, wyszedł z ukrycia i oparł się o drzewo. Dziewczyna wyczuła obecność chłopaka. Poderwała się na równe nogi i chwyciwszy w dłoń sztylet odwróciła się w jego stronę, spoglądając złowrogo na przybysza.
- Masz takie piękne włosy. Szkarłat jest moim ulubionym kolorem - powiedział blondyn. Dziewczyna pogardliwie prychnęła :
- Czego tu chcesz krwiopijco?! - zapytała patrząc na jego oblicze czarnymi oczami pełnymi nienawiści.
- Ja? -zapytał niewinnie. - Po prostu sobie tędy przechodzę - powiedział spokojnie
- Taa... Jasne - czerwono włosa rzuciła koszyk i pędem ruszyła, z ostrzem na wampira. Nie wzruszony blondyn stał tak dalej, a ręką osłonił miejsce, w którym powinno być serce. Na polanie nastała pełna grozy cisza. Srebrne ostrze odbiło się od jego ciała pękając na cztery części, Dziewczyna padła przed nim na kolana. Poddała się.
- Na co czekasz krwiopijco?! Zabij mnie! Byle szybko! - krzyknęła, kuląc się jeszcze bardziej, zaciskając powieki. Wampir spojrzał na nią ciekawie i ukląkł koło niej. Wziął kosmyk jej włosów. Oglądał go przez jakiś czas, poczym przybliżył się do jej ucha, wprawiając ciepłym oddechem jej ciało w drganie, szepnął:
- Ja lubię ten kolor - zostawił dziewczynę i podszedł do zniszczonego sztyletu. Uniósł nad nim dłoń, a srebrna poświata wydobywająca się z niej sprawiła, że kawałki ostrza znów połączyły się w całość. Położył go na kolanach wciąż przerażonej właścicielki. Usiadł naprzeciw niej.
- Mów mi Vir - powiedział niespodziewanie. Czarnooka podniosła na niego swój zdziwiony wzrok i dopiero teraz dokładnie mu się przyjrzała. Przed nią siedział wampir, który z wyglądu przypominał dwudziesto paro letniego mężczyznę. Długie włosy koloru złocistego zboża sięgały mu do pasa, a bursztynowe oczy wpatrywały się w nią rozbawione. Na jego bladej twarzy wyróżniały się pełne, czerwone usta. Ubrany był w długie czarne, skórzane buty sięgające do kolan, do tego miał na sobie obcisłe bordowe spodnie i białą koronkową koszulę, no i długi, czarny płaszcz.
- Kultura wymaga, abyś teraz ty mi się przedstawiła - stwierdził.
- Jesteś czysto krwistym... - powiedziała dziewczyna, bardziej do siebie.
- No to jak brzmi twoje imię? - zapytał przystawiwszy rękę do ucha, jakby nie dosłyszał.
- Nazywam się Morgana - odparła lekko zmieszana.
- Hmm... Jesteś czarownicą?
- Tak jestem
- A ja jestem czystko krwistym. Przepraszam, że cię przestraszyłem - powiedział podnosząc się i pomagając wstać Morganie. - Ale miałem niemiłe spotkanie z elfią strażą i tak jakoś wyszło. No cóż, ja już będę się zbierał - pomachał dziewczynie na pożegnanie i znów pognał w stronę domu. Czerwono włosa jeszcze chwilę stała osłupiała w miejscu, a jedyną myślą jaka krążyła jej po głowie było: "Jaki on przystojny".

- Dlaczego zabraniacie mi się z nim spotykać?! - krzyczała rozzłoszczona elfka zamknięta we własnym pokoju.
- Bo to jest wampir. Należycie do różnych ras i nie powinniście być ze sobą - odpowiedział głos zza drzwi.
- To jest niesprawiedliwe! - nikt już jej nie odpowiedział. Do pokoju weszła dziewczyna:
- Już wróciłam moja pani - powiedziała i lekko się skłoniła.
- Muszę ci coś powiedzieć - oznajmiły jednocześnie oba głosy, które po chwili się roześmiały. - Ty pierwsza - znów jednocześnie.
- Niech Pani mówi pierwsza
- No dobrze Morgano. No więc od pewnego czasu z kimś się spotykam...
- To wspaniale - przerwała jej uradowana czarownica.
- Jednak - ciągnęła brązowowłosa elficka księżniczka, leżąc w biało-niebieskiej sukience, na łóżku wpatrując się w sufit. - On jest wampirem . Dlaczego akurat rasa musi być przeszkodą ?! Jego rodzina także się nie zgadza, ponieważ jest czysto krwistym, więc powinien znaleźć sobie także szlachetną wampirzycę. A co ty mi chciałaś powiedzieć?
- Ja się chyba zakochałam...
- W kim?! - niewytrzymała księżniczka
- To był wampir, wpadł na polanę... ! Od razu się w nim zakochałam...
- A jak ma na imię twój wybranek - spytały znów jednocześnie. Zapadła chwila ciszy po czym obie powiedziały:
- Vir

Virello wszedł do swojej willi i już w drzwiach niedbale rzucił płaszcz służącemu. Wbiegł po schodach i zamkną się w swoim gabinecie. Usiadł zmęczony przy biurku i pogrążył się w swoich myślach, a uśmiech zniknął mu z twarzy. Nie wiedział ile czasu tak spędził zatapiając się w rozmyśleniach gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi:
- Proszę - powiedział obojętnym tonem.
- A cóż to za powitanie? - zapytał ktoś zawiedzionym głosem. Blond włosy wampir spojrzał na przybyłą postać. Zerwał się z miejsca i złączył się z tym kimś w namiętnym pocałunku.
- Ach to ty - powiedział uradowany, a uśmiech znów powrócił na jego twarz. - Zaraz to naprawię. Zapraszam - i gestem ręki zaprosił go dalej.

Dziewczyny patrzyły na siebie zaskoczone, a w ich głowach kotłowało się pełno różnorakich myśli.
- Co my teraz... - nie dokończyła księżniczka.
- Jesteś dla mnie najważniejsza - przerwała Morgana. - To dzięki tobie tu jestem i przyrzekłam Ci służyć. Nie jesteś dla mnie jedynie moją Panią, ale również przyjaciółką, albo i może nawet siostrą. Dlatego byłabym naprawdę okropna, gdybym była zdolna do odebrania ci tego szczęścia. Więc pomogę ci stać się wampirzycą czystej krwi. Zrobię to dla ciebie Alieno - po tych słowach elfka, rzuciła się w ramiona swojej służącej. Chwilę później obie były już w drodze do Virella.

Dwie zakapturzone postacie zmierzały do rodzinnego domu wampirów. Cały czas zastanawiając się jakim cudem tam wejdą. Zatrzymały się dopiero przed ogromną bramą, gdzie stała straż:
- Kto idzie i po co? - zapytał jeden ze strażników pokazując swoje kły.
- No więc... my... tego... - zaczęła się jąkać zawsze pewna siebie Aliena.
- My tu jesteśmy w sprawie do jaśnie pana Virella - odpowiedziała Morgana. Jeszcze chwilę wyjaśniały, po co tu przyszły, zanim zostały wpuszczone na teren posiadłości.
Właśnie wchodziły po schodach. Zatrzymały się przed odpowiednimi drzwiami. Zapukały. Nie czekając na odpowiedź weszły do środka. Nikogo nie zastały. Do ich uszu doszedł dziwny odgłos wydobywający się z pomieszczenia po prawej stronie. Weszły tam. Okazało się, że była to sypialnia z wielkim łożem, małym stolikiem i krzesłami. W łóżku zastały właśnie Vira całującego się namiętnie i zapamiętale z kimś. Dziewczyny stały osłupiałe, a mężczyźni przerwali swoją zabawę i spojrzeli w ich stronę uśmiechając się uroczo.
- Co tu się dzieje?! - krzyknęła oburzona Aliena
- Spokojnie. Tylko nie krzycz - powiedział blond włosy wampir, narzucił coś na siebie i złożył na ustach elfki namiętny pocałunek. Ta nie odepchnęła go, jednak gdy się od siebie oderwali zapytała:
- Możesz mi wyjaśnić co tu się dzieje? I co to ma znaczyć ?
- Oczywiście - i wampir opowiedział swoją historię o tym jak razem wychowywał się z Amadeuszem - także wampirem czystej krwi - jak zakochali się w sobie, oraz jak od tamtego czasu przestali szukać wybranek swego serca. To oni wpadli na pomysł, żeby znaleźć sobie jakąś dziewczynę z innej rasy, aby ich rodzinom nie wydało się podejrzane, że obaj nie posiadają ukochanych.
- No i ja właśnie przyjechałem aby przekonać Virella do małżeństwa z jakąś wampirzycą - powiedział Amadeusz. Morgana od jakiegoś czasu nie mogła oderwać od niego wzroku. Wszystko ją w nim zachwycało: kasztanowe włosy w artystycznym nieładzie, miodowe oczy i ostre rysy twarzy.
- Nie mogę w to uwierzyć... - wykrztusiła po chwili księżniczka.
- Wybacz mi, - powiedział Vir i położył swoją dłoń na jej dłoni.
- Nie oto chodzi - odparła spoglądając na jego twarz swymi fiołkowymi oczyma. - Nie mogę w to uwierzyć, że mimo tego wszystkiego wciąż cię kocham i jestem gotowa stać się wampirzycą czystej krwi dla ciebie
- Stać się czystej krwi wampirzycą?!
- Tak - powiedziała spokojnie Morgana. - Jest na to sposób i właśnie dlatego tutaj przyszłyśmy, chciałyśmy ci to powiedzieć. Ja także jestem gotowa na to aby stać się jedną z was - tu spojrzała na Amadeusza. - Jeżeli ty jeszcze nie znalazłeś nikogo odpowiedniego, to pozwól mi zostać twoją wybranką
- Jesteśmy tego świadome, że wy już siebie kochacie. Chcemy, żyć szczęśliwie u waszego boku, nawet jeżeli wiemy, że wy nas nie kochacie - zapadła cisza, w której każdy zastanawiał się nad zaistniałą sytuacją i zaproponowanymi rozwiązaniami. Po chwili odezwał się Amadeusz:
- Skoro jesteście tego pewne i nie ma dla was znaczenia to, że nie będziecie naszymi jedynymi ukochanymi, to my nie mamy nic przeciwko.

Przemiana w wampirzyce nie była, ani prosta, ani przyjemna. Jednak dziewczyny podjęły się tego. Cierpiąc ogromne katusze przez dwa miesiące były zamknięte w zimnym i ciemnym lochu. Poświęciły się dla spełnienia swego marzenia, aby być z ukochanym pomimo tych wszystkich zawiłości i niedogodności. Pobrali się i zamieszkali wszyscy razem. Każde szczęśliwe, że może być z tym kogo kocha. Tylko tyle było im potrzebne, nawet jeżeli ta miłość nie była do końca odwzajemniona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz