
Historia filmu toczy się w niedalekiej przyszłości, w świecie w którym rasa wampirów stoi na skraju upadku. W większości przypadków są to zubożałe istoty, żyjące wspomnieniami o dawnych, pełnych majestatu arystokratycznych przodkach. Jeden z ostatnich, Meier Link, przybywa pod osłoną nocy do miasteczka i porywa ludzką dziewczynę – Charlottę Elbourne. Zrozpaczony ojciec posyła po słynnego łowcę, aby ten sprowadził ją bezpiecznie do domu. Tropem upiornego Casanovy wyruszają również inni myśliwi, równie znani i szanowani bracia Marcus. Z Borgoff’em na czele, Grove, Kyle, Nolt oraz adoptowana przez rodzinę, mająca uraz do wampirów Leila postanawiają zamordować Meier’a. W trakcie biegu wydarzeń poszukiwacze odkrywają prawdę mentalnie nie do przyjęcia przez ludzi – Charlotte i jej oprawca są kochankami. D, będący owocem tragicznej miłości wampira z ludzką kobietą będzie musiał stanąć przed trudnym wyborem – szeptem serca, a obowiązkiem jaki podpowiada mu wyrachowana, oparta na doświadczeniach logika. Czy w tym przypadku miłość będzie na tyle silna aby oprzeć się przeciwnościom losu, żądzy krwi?
Bloodlust (ang. żądza krwi) z 2000 roku jest drugą odsłoną opowiadającą o przygodach Łowcy Wampirów, D. Od tego czasu poczyniono ogromne postępy. W przeciwieństwie to pierwszej wersji (z 1985 roku) recenzowana pozycja była tworzona przez studio MADHouse, znane z takich hitów jak Death Note, Animatrix, Toki Wo Kakeru Shoujo czy Texhnolyze. Jak widać po wcześniej przytoczonych tytułach studio dobrze sprawdza się zarówno w gatunkach fantasy, sci-fi, a nawet Slice of Life. Osobiście bardzo sobie szanuję ich działalność, uważam, że sam Disney może się od nich uczyć. Wracając do prequelu, anime przede wszystkim odstrasza swoją oprawą graficzną, która prawdę mówiąc, jest mało interesująca. Podobne odczucia możemy mieć do designu postaci, zwłaszcza upiorów i innych stworzeń przypominających popromienne mutanty ze skrzydłami i ogonami. Jednak samą fabułę uważam ze przyzwoitą. Gwoli wyjaśnienia, mała miejscowość terroryzowana przez upiory, demony, strzygi, główna bohaterka - Doris Rumm - zostaje ukąszona przez potężnego hrabiego Magnusa Lee i tym samym wybrana przez niego na kochankę. Zdesperowana kobieta wyklęta przez osadników wynajmuje Łowcę Wampirów D, aby zdążył przeszkodzić złym intencjom hrabiego zanim proces przemiany w wampirzycę się dopełni. Przejdźmy do analizy sequelu Vampire Hunter D.
W filmie na każdym kroku towarzyszy nam wyjątkowy, melancholijny nastrój. Wykreowany alternatywny, post apokaliptyczny świat (połączenie technologii upadłej, zaawansowanej cywilizacji z klimatami Dzikiego Zachodu) bardzo przypomina mi ten przedstawiony w opowiadaniu S. Kinga pt. Mroczna Wieża. Główny bohater książki – rewolwerowiec – w pewnych okolicznościach przypomina postać Łowcy Wampirów. D jest postacią, który może wprowadzić odbiorcę w pewne zakłopotanie. Jest bohaterem tytułowym, to fakt. Zapewne jest także jedną z głównych postaci, ale czy najważniejszą? Uważam go za pewnego rodzaju symbol dawnych ideałów i wzorców (jak się dowiadujemy z poprzedniego filmu, jest spokrewniony ze słynnym hrabią Drakulą), tęsknoty za czasami świetności. W kompozycję filmu wpleciony jest znany zapewne większości motyw Panta rei (gr. wszystko płynie) wypowiedziany przez Heraklita z Efezu mający zobrazować głoszone przez niego koncepcją. Trudno się z nim nie zgodzić. Czas jest względny tak nie możemy uznać jakiegokolwiek zjawiska i przedmiotu za stały. Upływ czasu i zmiany nim wywołane stają się widoczne jedynie z dystansu obejmując swoją uwagą dłuższy przedział z osi. Słuszności tej zasady dowodzi Leila, której życie możemy uznać za rwącą rzekę czasu, nieustannie zmieniającą swój bieg. Poznajemy ją jako upartą kobietę, która przez trudne dzieciństwo odwróciła się od świata. Bez chęci życia, utraciła swój sens nie wierząc już w to, że dożyje chwili gdy założy własną rodzinę. Wtedy dwójka złożyła sobie obietnicę – gdy któreś z nich umrze, druga osoba złoży na jego grobie kwiaty. Wracają powrotem do kontynuowania pościgu za Meierem. Gdy coś się kończy, coś się zaczyna. W końcowej scenie filmu na wzgórzu widzimy D gdzie odbywa się uroczystość pogrzebowa. Mała dziewczynka widząc stojącego na uboczu i oglądającego ceremonię mężczyznę podbiegła do i zadała wszystko mówiące pytanie – Znał pan moją babcię? D odpowiedział twierdzająco, że to jego przyjaciółka. Oczywiście umarłą staruszką była Leila, która akceptując zasady rządzące światem godzi się z przeszłością, dożywając późnej starości u boku ukochanych. Wieczna młodość D jest jego przekleństwem. Był on świadkiem upadania i powstawania cywilizacji, śmierci bliskich osób, które muszą się poddać naturze. Ta zdolność skazuje go na samotność, jednocześnie pozwala na kontemplowanie złożoności świata i praw w nim rządzących jako obserwator. D jest zaprzeczeniem wszystkich obowiązujących norm, manifestacją wobec nietrwałości wszechrzeczy. Jednocześnie akceptuje te zasady i w każdym momencie swego życia obserwuje ten dynamiczny mechanizm. Meier Link jest romantykiem, o buntowniczym nastawieniu do porządku świata i norm społecznych, które nie uznają związku wampira z człowiekiem. W jednej z pierwszych scen kiedy wkrada się do pokoju Charlotty i ją uprowadza, bukiet róż znajdujący się przy oknie więdnie, para kochanków złamała tabu. Łowca Wampirów ścigając winnych miłości dostrzega tlący się w nich płomień determinacji oraz walkę z przeszkodami stojącymi na drodze ku ich szczęściu. D prawdopodobnie ta sytuacja zmusza do głębszych przemyśleń nad własną egzystencją, pojawia się w nim cicha nadzieja. W zależności od tego czy wiecznie młody empiryk uwierzy w trwałość uczuć Charlotty i Meiera, sprowadzi to na bohaterów ratunek bądź destrukcję.
Pod względem oprawy graficznej film oferuje widzowi wyszukaną, dynamiczną kreskę. Szczegóły otoczenia, mistycznych stworzeń jak i postaci stoją na wysokim poziomie ukazując najdrobniejsze zmiany w ich mimice i aktualnym stanie psychicznym. Umiejętnie pokazano na twarzach bohaterów uczucia, które targają nimi podczas biegu wydarzeń sprawiając, że ich wszechobecny realizm daje odbiorcy poczucie estetyki. Rzadko spotykana gra świateł. Zagłębianie się w te wszystkie detale przy przystępnej fabule nie wprowadza jednak w rozkojarzenie, a sprawia jedynie przyjemność. Bogata paleta zimnych, pastelowych barw, przypomina mi starsze produkcje, jednak w żadnym stopniu nie obniża do wartości anime, gdyż operowane w nim kolory są stonowane, dobrane z rozmysłem, poniekąd wyglądające jakbyśmy mieli do czynienia z ruchomym obrazem, a nie typową oprawną anime. Bardzo sobie cenię w ambitnych tytułach powściągliwość i minimalizm w używaniu efektów wizualnych, aby nie przysłoniły one sensu merytorycznego anime. Dotyczy to również zabiegów, zasługujących moim zdaniem na miano kiczu, które brutalnie i nachalnie mają wprowadzić widzów w poczucie współczucia. Mowa o tak nieumiejętnym przedstawieniu płaczu, gdzie w większości popularnych anime łzy tryskają strumieniami bez opamiętania. Nie muszę wyjaśniać, że tego typu sytuacji nie znajdziemy w filmie, nie nazywałbym bym go wtedy ambitnym.
Design zaprojektowanych postaci jest gustowny oraz niezwykle oryginalny. Moją uwagę w szczególności przykuł sposób metamorfozy w wilkołaka. Również pozostali przeciwnicy Łowcy Wampirów otrzymali niezwykłe wizerunki, wprowadzając swoim egzotycznym wyglądem tajemnicę i poszerzając tym samym granice rozbudowanego, nieodgadnionego świata, z którym się zderzamy. Podczas podróży przez pustynię napotykamy na tak niezwykłe zwierzęta jak latające, gigantyczne manty. Sam tytułowy Łowca zasługuje na laury. W prawdzie schemat jego osoby jako wampira jest tradycjonalny – tajemnicza postać o wielkiej mocy oraz zagmatwanej przeszłości odziana w długi stary płaszcz. Na tym podobieństwa się kończą, szatyn o śnieżnej cerze z długimi falowanymi włosami. Fryzury, kolejny na pozór nieważny element w zestawieniu z innymi przejawami zachowania detali tworzy iście artystyczną kompozycję. Studio MADHouse zasłużyło sobie swoją pracą na duży plus. Design bohaterów jasno nawiązuje do ich stylu jednak nie możemy porównać bohaterów filmu do żadnego innego z dorobku studia. Niektórzy twórcy nie zwracają na to uwagi, przykładowo filmy M. Oshii’ego (Ghost in the Shell, The Sky Crawlers), najbardziej jednak z tych zaniechań znane są produkcje Ghibli, gdzie postacie poszczególnych tytułów różnią się jedynie strojem i długością włosów. Tak jak w życiu powojennej Japonii, widzimy zestawienie klasycznych, pełnych finezji sukni z tekstylnymi, współczesnymi uniformami. Tego rodzaju kontrast, a zarówno przedstawienie harmonii tradycji z modernizmem jest typowy dla anime post-apokaliptycznych. Oprócz tak typowej dla tytułów science fiction różnorodności broni, innowacyjność w technice jest również inspirowana naturą. Przykładem są mechaniczne konie wykorzystywane powszechnie do transportu. Obok nich ludzie wykorzystują od wyjątkowo zaprojektowanych motorów, karet, po ciężkie, opancerzone czołgi. Nieprzewidywalny, alternatywny świat pozostawia w odbiorcy uczucie, że w każdym momencie może się on spodziewać dosłownie wszystkiego.
Całokształt ścieżki dźwiękowej oceniam pozytywnie. Scenom bitew towarzyszy głównie muzyka klasyczna bez faworyzowania konkretnych barw dźwięku. W filmie usłyszymy zarówno instrumenty dęte, smyczkowe jak i fortepiany i bębny. Nie obejdzie się także bez chórków. Muzyka jest utrzymana w patetycznej formie. Po głębszym wsłuchaniu się w nią nabiera mrocznego, zagadkowego klimatu. Uważam, że nie zaryzykuję stwierdzeniem jeśli porównam ją do muzyki liturgicznej. Wiele dialogów zostało pozbawionych linii melodycznej, aby pozwolić odbiorcy poświęcić się analizie wypowiadanych przez bohaterów kwestii. Cisza ma również pozbawić słuchacza funkcji poznawczej. Muzyka do nas przemawia, narastające tempo bitów sugeruje nam o zbliżającym się punkcie kulminacyjnym, a zatem możemy się spodziewać końca walki, dramatycznej sytuacji bądź ważnego momentu w fabule filmu. Linia żywa i radosna zwiastuje nam spokój, natomiast balans ciszy z cichymi tonami sprowadza na nas niepokój i narastający, uzasadniony lęk. Twórcy filmu dobrze manipulując zmysłem słuchu potrafią postawić odbiorcę w zmożonej czujności pełnej obaw, albo grając na ludzkich uczuciach wywołać żal lub smutek. Pod względem stopnia prekursorstwa oprawa dźwiękowa jest charakterystyczna do pozostałych anime z kanonu dark fantasy o elementach wampiryzmu oraz symbolizmu.
Miłośnicy wampirów oraz zjawisk nadprzyrodzonych będą tą pozycją uwiedzeni. Osobiście Vampire Hunter D: Bloodlust jest dla mnie jednym z najlepszych anime jakie oglądałem, idealną pozycją, której długo oczekiwałem. Uważam go za film ambitny z dużym potencjałem, który zadowoli nawet najbardziej wymagającego odbiorcę. Treści weń zawarte są ponadczasowe, ukazane w przystępny sposób. Film o zakazanym uczuciu, akceptacji i szacunku do życia. Pomimo mijających tygodni od jego obejrzenia mój zachwyt jedynie się pogłębia. Gorąco polecam.
Autor: Luka Wars
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz