niedziela, 21 marca 2010

Praca konkursowa #10: Pozytywka

Pozytywka
od Kuroi

-Cieszmy się życiem. Nie marnujmy czasu. Żyjmy pełnią życia, umierajmy...-Smętna pozytywka zatrzymała się, próbując kręcić dalej swoim "ciałem" . Powtarzała w kółko słowo : umierajmy. Jasno włosy chłopak dotknął jej, sprawnie przekręcając kluczyk uruchomiający piosenkę. Dziewczyna kołysząca się na szczycie urządzenia wyśpiewała ostatnie słowa, nie podobne do reszty. Tak, jakby ktoś je dołączył.
-Umierajmy jak najboleśniej, bo nie zasługujemy na życie.
Laleczka zatrzymała się na wprost słuchacza.
-Memento mori-wyszeptała osoba znajdująca się w pomieszczeniu. światło w pokoiku zgasło.

-Już niedługo...-spojrzał niemal z czcią na fotografie przedstawiającą blondyna o ślicznych oczach w kolorze nieba. Do starego odtwarzacza włożył kasetę z kawałkiem, który kiedyś sam, prawie dziesięć lat temu wyciął z taśmy. Miarowa muzyka rozbrzmiewała cicho.
-...szczęśliwie pamiętając o najbliższych. Nie rańmy nikogo, po prostu się cieszmy.
Krótką melodie zakończyły nuty fortepianu. Niedosłyszalna dla wszystkich innych, oprócz niego ludzi muzyka ogarnęła i splotła ściany.
- Tęsknota tak boli, nie chce jej znać. niedługo ją odrzucę, nie będę się bać. Miłość nie rani. czy ja czuje miłość? Tylko czemu moje ciało zdobią piękne blizny?! -zaśpiewał głośno, wypełniając cały dom uczuciami ni targającymi. Tak dawno go nie widział...

Do podręcznej torby spakował broń, wraz z innymi przydatnymi przedmiotami.
-Cieszmy się życiem...-utwór nie został zakończony, ponieważ "wykonująca" go porcelanowa laleczka uderzyła wraz z obudową w podłogę.
-Memento mori.- wysyczał gniewnie młodzieniec,a w jego źrenicach zaistniał gniew. zostawił go, szepcząc właśnie te słowa. Teraz mu pokarze ich znaczenie. Wyważył drzwi czując instynktownie jego obecność. Kierował się w to właśnie miejsce. Ukrył się, maskując energie. Skumulował w dłoni kule chakry.

Kruczo włosy odskoczył, nie kryjąc zdziwienia. Znalazł go! Chciał mu tyle wytłumaczyć... Musiał odejść, inaczej by go zabili. Może on miał mu to za złe, ale taka była konieczność. Przeciwnik zaatakował go. Nie chce się bronic, nie jest w stanie wyrządzić mu krzywdy. Nie jest...
Kolejna duża ilość energii skierowała się w stronę onyksowookiego. Trafiła, przebijając ramie na wylot. Nawet nie pisnął. Przypomniał sobie swoje odejście i to jak głęboką dziurę zostawił.
"Pozytywka grała rytmiczną melodie. Ucieczka stawała się nieunikniona. Chciał to zrobić dzisiaj.
-Naruto, ja...muszę uciekać - wystraszona para oczu przyglądała mu się,
-Ale wrodzisz? -spojrzał z nadzieją.
-Wrócę. -wyciągnął z plecaka kasetę. - Wziąłem cześć muzyki z pozytywki.
-Dobrze, ale... - chłopak zawahał się nie wiedząc czy coś powiedzieć.
-Cii...- złożył czuły pocałunek na wargach partnera. - Kocham cie.
- Ja ciebie też. - niechciane łzy dały sobie upust.
- Memento mori- szepnął- Memento mori."

Coraz bardziej zdezorientowany brakiem kontrataków ze strony bruneta zaprzestał działań. Przed nim leżało jakby puste ciało- żył. Jeszcze żył.
-Ko...kocham - wyszli z ust rannego.
Nie wytrzymał. Wymierzył wzmocniony cios prosto w serce. Jak on mógł go taki odkłamywać?! Krztusząc się czarnowłosy wypościł z dłoni
oblane krwią nagranie.
-Pamiętasz? Pozytywka... - wyszeptał umierający - Memento mori. Pamiętaj o śmierci...Tu chodziło , o to ze w każdej chwili ktoś możne cie...- Nie dokończył, bo głośno zaniósł się kaszlem, opadając na trawę ubrudzoną cieczą. Blondyn czuł się winny. Kropelki spłynęły po jego policzkach.
-Dlaczego wcześniej nie wróciłeś?!
Pośród szlochu rozpaczy dało się słyszeć ciche:
-Cieszmy się życiem. Nie marnujmy czasu. Żyjmy pełnią życia, umierajmy...- powtarzane w koło niczym groźba...

Umarł nie wierząc w to kto go zabił. Jego anioł, jego miłość, jego skupisko siły...ale mimo wszystko zasłużył sobie. Zostawił go, nawet nie tłumacząc dokładnie i wprost, o co chodzi. Było mu przykro. Dotrzymał obietnicy, przyniósł swoją cześć muzyki. Niestety nigdy już nie posłucha tego utworu. Nie było tak jak mówią ludzie. Nie widać światła, a może to on nie zwracał na nie za bardzo uwagi. Skupiony by iść do przodu, nic nie czuł...

Płakał długo, spuszczając gwałtowne, oraz smutne emocje trzymane wcześniej na wodzy.
- Też cie kocham - przytulił zwłoki szepcząc im słowa pełne czułości. - Teraz na prawdę jesteś lalką .-Dotknął bladego policzka, był zimny
-Jak lalka z naszej ukochanej pozytywki.
Rozwalił ich ulubioną rzecz. Nie myślał wtedy o tym. Po miedzy drzewami przechadzała się dziewczyna identyczna, jak istota na pozytywce. Nuciła:
-Cieszmy się życiem. Nie marnujmy życia. Żyjmy pełną życia, umierajmy szczęśliwie, pamiętając o najbliższych. Nie rańmy nikogo, po prostu się cieszmy. Memento mori - żeby już nic cie nie zaskoczyło...
-Zaczekaj! - krzyknął rozpaczliwie w jej stronę. Nie zatrzymała się, tylko szła dalej. Musiał ją dogonić. Może ona coś wie.

Okropny, tępy ból zaszczepił się mu w okolicach klatki piersiowej. Spróbował dotknąć tego miejsca lecz nie udało mu się. Czy nie powinien nie czuć? Przecież nie żyje, nie oddycha! Jakieś małe dłonie kluły go, co chwile dotykając.
-Nie martw się, moja marionetko.- szeptała melodyjnie. Słyszał już kiedy ten dźwięk, piosenkę śpiewana przez kobietę.
- Zostaw go! - słyszał błagania - Błagam, zostaw go!
Kogo miał zostawić...? Pewnie to nie było skierowane do niego, tylko osoby siedzącej przy nim. On nie umiał się ruszyć, wiec co miałby zostawić? Imię. Jedno imię dochodziło do jego uszu. Skądś je kojarzył. z najdalszych zakamarków pamięci powracały obrazy.
" - Sasuke, kocham cie, wiesz? - niewyraźna, rozmazana twarz znajdowała się przed nim. Ktoś go przytulił. znajome ręce trzymały mocno jego ramiona.
-Kotku?!
-Co?- zmroził kogoś spojrzeniem, przecież był zajęty!
-Już nic...-Bał się.. Ktoś się bał..."

Nie! Ona mu coś robi! Zaraz igła...Po co jej igła?! Zszywa dziurę...
-Marionetka...,będziesz idealną marionetką.- chce z niego zrobić kukle. Nie pozwolę, tak nie można...
-Nie rób tego!- krzyknął głośno. Tancerka z pozytywki spojrzała na niego przenikliwie, nie przerywając pracy, czyli szycia.
-Nic nie poradzisz. sam go zabiłeś.- Prawda zabolała najbardziej. Jednym szybkim, sprawnym ruchem zjawił się obok niej i przebił brzuch na wylot. Ta tylko spojrzała kpiąco.
-Za późno na ratunek. Jeszcze nie zmieniłam go do końca, ale popatrz...- zamknęła powieki, by nie ukazać więcej srebrnych oczu światu.
Podszedł do najważniejszego członka swojej rodziny, do najważniejszej osoby w swoim życiu. Do ukochanego. Leżał on nieruchomo, z ustami zaciśniętymi w idealną, prostą kreskę. Przejechał palcem wskazującym po brodzie czarnookiego, objechał koniuszkiem kciuka dawniej ostre, a teraz delikatniejsze rysy twarzy. Nie obudzi się. Przez niego. Nie chcąc patrzeć na zmasakrowane lecz nadal piękne ciało powoli odwracał się. ostatni raz zerknął za siebie. Ujrzał parę szarych tęczówek...

Uchylił powieki, mrugając gwałtownie. Przecież umarł... to na pewno niemożliwe, aby patrzył. Trafił do nieba? Za nim znajdowała się śliczna polana, przed nim...Naruto! Chciał podskoczyć, wrzeszczeć z tego jak się cieszy z powodu pobytu razem z nim w niebiosach. Skąd tu jego kochanek...? Tyle pytań...Czyżby się zabił?! To nie prawda! Zapytać. trzeba się zapytać swojego skarbu. Uniósł się powoli do góry. Uchylał wargi.
-Sasuke, ja...ja przepraszam - złota kulka wtuliła mu się w bok. W myślach już szeptał, że nic się nie stało, wszystko w porządku. Tylko niewspółpracująca szczęka unosiła się i opadała.
-Jestem zamkniętą historią, nikt mnie nie otworzy. Jestem przestrogą dla naiwnych. Nie zrozumianym istnieniem, wyrzuconym na próg. - Nie chciał tego mówić, ale nie panował nad tym.

Szlochał, trzęsąc się i tuląc ukochanego chłopka.
-Wypacz mi. Proszę, wybacz mi, przemieniłem cie w lalkę, śpiewająca pozytywkę.... Błagam..., wybacz mi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz