Szła powoli ulicą. Jej czarne włosy poruszały się lekko pod wpływem delikatnego wiatru. Księżyc w pełni oświetlał jej drogę. Pogoda była wprost wymarzona. Było ciepło, a niebo było usiane gwiazdami. Gdyby tak się nie spieszyła do domu zapewne bez opamiętania wpatrywałaby się w mrugające świecidełka. Wszędzie panowała wszechogarniająca cisza. W końcu to nic dziwnego. Czegóż innego można się spodziewać w małym miasteczku chwilę przed północą. Dziewczyna szła równym krokiem. Starała się patrzeć tylko do przodu. Nagle za jej plecami rozległ się jakiś szelest. Jakby ruch czyjegoś płaszcza. Gwałtownie odwróciła głowę, w przeważającej ciszy było słychać ciche odgłos strzelającej kości.
- Na serio jesteś głupia - powiedziała do siebie Midori. – Dlaczego obejrzałaś te idiotyczne horrory, na które cię namawiała Saori? Przecież dobrze wiedziałaś, że będziesz musiała wrócić do domu sama. Jeśli będziesz chciała oglądać straszne filmy to najpierw musisz swoją walniętą psychikę uspokoić, bo zaczyna ona dawać ci we znaki. – Mówiąc to Midori trzymała się za szyję.
Strzyknięcie w karku było dość bolesne. Rozejrzała się jeszcze dla upewnienia, wokoło, lecz nic nie zauważyła. Starała się sobie wmówić, że to była tylko jakaś osuwająca się gałązka, że to nie było nic strasznego.
Szła dalej. Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje, ale za każdym razem, gdy się odwracała nikogo nie mogła dostrzec.
- Taa… Wmawiaj sobie więcej, a niedługo będziesz ludziom przyrzekała, że widziałaś UFO. – starała się w ten sposób uspokoić.
W końcu dotarła do upragnionego celu. Dom wydawał się być martwy. Wszyscy jego mieszkańcy już dawno spali. Ostrożnie zbliżyła się do furtki. Delikatnie otworzyła ją i cicho zaczęła zbliżać Siudo drzwi wejściowych. Nie chciała, bowiem obudzić również psa. Miała już dość wysłuchiwania narzekań sąsiadów. Zawsze wszystko jest im źle. Za każdym razem znajdą coś by się przyczepić. Z takimi ludźmi czasami się nie da wytrzymać. Z kieszeni wyciągnęła srebrny klucz, który błyszczał w świetle księżyca. Uczucie obserwacji coraz bardziej się wzmagało. Pospiesznie, więc włożyła klucz do zamka i otworzyła drzwi. Szybko wleciała do mieszkania nie robiąc przy tym żadnego hałasu. Zakluczyła drzwi, zdjęła buty i udała się do swojego pokoju. Jeszcze, gdy znajdowała się w ciemnym korytarzy usłyszała:
- Czy to ty Midori? – cichy kobiecy głos dochodził z sypialni rodziców.
- Tak, oczywiście, że ja. Któż by inny odparła ściszonym głosem.
Weszła do pokoju. Odeszła do okna i otworzyła je. W pomieszczeniu było strasznie duszno.
- Będę musiała rano podziękować mamie, że zrobiła mi łóżko – chwyciła koszulę nocną i świeżą bieliznę, udała się do łazienki. Gdy wróciła była czysta i odświeżona. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie panowały w nim na szczęście egipskie ciemności, bo do jej pokoju wdzierały się promienie księżyca oraz światło lampy. Przetarła oczy, wskoczyła do łóżka i zasnęła. Ledwo położyła głowę na poduszce już zasnęła.
Ciemne niebo, martwe, suche drzewa, nieprzenikniony mrok. Gdzie na się znajdowała? Co ona tam robiła? Powietrze było strasznie duszne, od dziwnego zapachu robiło się niedobrze. Midori ze wszystkich sił wytężyła wzrok. Oczy ją bolały od patrzenia w nicość. Nie mogła nic dostrzec. Czuła się tak, jakby przebywała w pustce.
- Ty zostałaś moją wybranką. Ty będziesz moja – rozległ się głos.
Nie można było zidentyfikować, z której strony od dochodził. Wydawał się być wszędzie, a zarazem nigdzie. Nagle powietrze zaczęło na nią napierać, zaczęło ją dusić. Nie mogła złapać tchu. Starała się wałczyć o każdy oddech.
Niemy krzyk był oznaką przebudzenia. Zlana potem dziewczyna siedziała na łóżku. Rozejrzała się wkoło, sprawdziła, czy z jej ciałem wszystko jest porządku. Gdy upewniła się, że wszystko jest takie, jakie być powinno odetchnęła z ulgą.
-Nie ma, co się martwić. Ty był tylko straszliwy koszmar. Masz teraz po prostu nauczkę za to, że oglądałaś te głupie horrory. – uśmiechnęła się do siebie – przecież to jest niemożliwe, by takie miejsce istniało w rzeczywistości. Powinnam już przestać myśleć jak dziecko. Nie pokazuję swoją postawą żadnej logiki. Jestem straszna…. – mruknęła i położyła się ponownie do łóżka. Leżała bokiem z twarzą zwróconą do okna. Wpatrywała się w księżyc. Myślała o wszechświecie, o jego nieskończoności, o jego wyjątkowości i o różnych jego tajemnicach. Dość długo wpatrywała się w tą białą kulę. W końcu zauważyła jakąś postać, a może to była twarz? Zaskoczona dziewczyna ponownie usiadła, przetarła oczy, lecz dziwna zjawa zniknęła. Przeklęła siebie w duchu i położyła się spać.
- Midori! Midori! Wstawaj! Musisz to zobaczyć! – krzyczała młodsza siostra kruczowłosej.
Mała miała na imię Eriko. Niezbyt przypominała starszą siostrę. Miała krótkie blond włosy, niski jak na jej wiek wzrost i było dość pyzata.
- Co się dzieje? Gdzie się pali? – zapytała zaspana Midori
- Nie marudź tylko chodź. – dziewczyna poprowadziła siostrę do następnego pokoju. Cała rodzina już się tam zgromadziła. Wszyscy siedzieli wpatrzeni w ekran telewizora. Nikt nawet nie zauważył, że dziewczyny przybyły. Eriko również zaczęła patrzeć w TV. Leciały wiadomości.
-„ Nieznany sprawca tych zabójstw… Wszystkie ofiary ginęły tak samo i w podobnym czasie, lekarze sądowi twierdzą, że ofiary zginęły od godziny 23: 30 do 24, choć oddalone są od siebie wieloma kilometrami. Wszystko wskazuje, że zrobiła to jedna i ta sama istota. Policja nie wie, kto lub co mogło zabić te biedne dziewczyny… - w tamtym momencie było przybliżenie do jednej z ofiar. Jej szyja była zmasakrowana, a na twarzy został tylko wyraz bólu i przerażenia – Gdyby ktoś wiedział kim jest sprawca, prosimy o kontakt…”
- To straszne… Kto mógł coś takiego zrobić? – zaczęła matka Midori. – Jak dobrze, że tobie nic takiego się nie stało. Jakby nie było ty wróciłaś o podobnej porze do domu. Jak się cieszę, że nic ci nie jest kochanie… – mówiła do starszej córki.
- Taa… - mruknęła bez entuzjazmu Midori. Była bowiem strasznie zamyślona. – Wybaczycie mi, jeśli bym teraz poszła spać?
-Idź i się wyśpij. Jak na razie nie ma nic dla ciebie do roboty… - powiedziała matka i wstała.
Midori wróciła do pokoju, wskoczyła do łóżka, opatuliła się kołdrą i zaczęła myśleć o tym co dopiero zobaczyła.
- To nie było zwykłe morderstwo. To jest wręcz niemożliwe by tyle ofiar zginęło w ciągu zaledwie pół godziny. Nie rozumiem tego, ale ciekawe, czy moje wczorajsze dziwne uczucie miało coś z tym wspólnego… Nie, zaczynam wpadać paranoję. To nie jest to. Muszę skupić się na faktach. – zrobiła pięciominutową przerwę. Nie myślała o niczym tylko wpatrywała się w sufit. – No dobra… To co już wiem. Ofiary mają podobne rany. Są w podobnym wieku i są kobietami. Cechy wspólne? Hmm… Będę musiała czegoś poszukać na ten temat. Zapewne Internet już od tego będzie przeciążony i tam nie mam czego szukać. Tam są tylko przeinaczone fakty, lub kompletne bzdury.
Jakiś czas leżała jeszcze w łóżku rozważając różne możliwości i zastanawiając się nad prawdą i fałszem. W końcu wstała. Odwiedziła łazienkę i poszła do matki.
-Mamo… Czy mogłabym na jakiś czas wyjechać? Pozwiedzać nasz kraj? Są wakacje, więc chciałabym skorzystać z tej okazji i odwiedzić kilka miejsc. Mogę? –zrobiła błagalną minkę, która zawsze działa na jej rodzicielkę.
- Zadzwonię do twojego ojca. Jeśli on się zgodzi, to ja nie będę widziała w tym żadnego sprzeciwu. – odpowiedziała.
Chwilę później Midori już pakowała się do wyjazdu. Przed wyjazdem usłyszała jeszcze od mamy kilka słów: „Bądź grzeczna, uważaj na siebie itd.” W końcu wyjechała. Podróż pociągiem była przyjemna, bo siedziała sama w przedziale. Była z tego zadowolona, bo mogła spokojnie myśleć.
Dziewczyna każdego dnia odwiedzała inne miasto. Zawsze pojawiała się tam, gdzie atakowane były kolejne ofiary. Zaczynała już mieć co to sprawcy jakieś podejrzenia. Dużo czasu spędzała w bibliotekach. Dni mijały, a ona nie była zbyt blisko rozwiązania zagadki. Miała niejasne przeczucie, że to wszystko dzieje się przez nią. Że sprawca szuka czegoś i nie może znaleźć.
- Już dziesięć dni, a ja ani o krok bliżej rozwiązania – dziewczyna w końcu wybuchła. – To nie możliwe, że nie ma żadnych śladów. Chociaż napastnik działa zgodnie z jakąś zasadą. Muszę tylko ją odgadnąć. - Chwyciła mapę kraju i zaczęła uważnie i dokładnie zaznaczać wszystkie miasta, w których ginęły dziewczyny. – A więc to tak! Nigdy bym nie pomyślała, że to takie proste…. Ale ja jestem głupia. Gdy połączę to wszystko co mam, powstaje prawie gwiazda, bo brakuje jeszcze dwóch ramion, ale to na pewno będzie gwiazda. A więc kolejnym miejscem zabójstwa będzie… To! – wskazała jakieś miasto na mapie. Szybko zwinęła mapę i popędziła na dworzec. Musiała zdążyć przed „Jego” godziną. Musiała zdążyć!
Czasami opłaca się spieszyć. Można zrobić wiele pożytecznych rzeczy podczas czasu wolnego, który nam został. Midori także skorzystała z tego. Zakupiła kilka potrzebnych materiałów i nie obyło się bez pokazania dowodu osobistego. Teraz trzeba było tylko czekać i czuwać. On się dzisiaj pojawi. On to zrobi. Na pewno. Spojrzała na zegarek. 23.30. Jakaś dziewczyna, szła przez park. Wydawała się być kompletnie zamyślona. Szła prosto w objęcia jakiegoś mężczyzny.
- Ech, ci zakochani – mruknęła do siebie Midori - Zaraz! Przecież, jeszcze chwilkę temu tego kolesia tutaj nie było! To on! – zerwała się z ławki, na której siedziała. Wyciągnęła pistolet nabity srebrnymi kulami. Nie wiedziała czy to zadziała, czy nie, ale zawsze można spróbować.
- Zostaw ją – krzyknęła, choć jej głos wydawał się jej bardzo cichy.
Dziwny osobnik spełnił jej prośbę. Dziewczyna legła na ziemi, ale on zniknął. Midori nie widziała go… „Za mną” zdążyła pomyśleć, bo już czuła przerażający ból w okolicy gardła, poczuła również, jak jego miękka i zimna dłoń zabiera jej pistolet. Była w tym momencie bezbronna. Jeszcze raz spojrzała na dziewczynę…
- To przynajmniej ją uratowałam – powiedziała i straciła przytomność.
***
- Co ja zrobiłem! – krzyk rozpaczy rozległ się wszędzie. – To nie tak miało być!
Trzymał w objęciach bladą dziewczynę. Jej czarne włosy powiewały na wietrze. Wydawało się, że śpi. Miała taki spokojny wyraz twarzy. W pewnej chwili wydawało mu się, że ruszyła jej się powieka. Zganił siebie za tą myśl, przecież on ją zabił. Tą jedyną, ukochaną istotę… On ją zabił… Teraz na pewno mu się nie wydawało…
- Nie obwiniaj się… W końcu znalazłeś to, czego szukałeś – powiedziała cicho Midori. Oczy miała nadal zamknięte, ale wargi poruszały się, a z ust wydobywał się cichy głos. – A więc, to ty jesteś tym, który śnił mi się po nocach. Wybaczam ci – mruknęła i zaległa cisza…
- Ta.. I to wszystko stało się przeze mnie- powiedział uśmiechając się do wybranki.
- Spodziewałam się czegoś o wiele gorszego – pocałowała wampira. – Gdy to się stało nie panowałeś nad sobą. Instynkt wziął górę nad rozumem. Teraz tylko muszę poinformować rodziców o zmianie planów i wyjeździe to „przyjaciela”. Teraz już im się nigdy nie pokażę… No cóż niestety… Mam nadzieję, że sobie beze mnie poradzą.
- Na pewno – mruknął i wziął dziewczynę na ręce.
- Ciekawe, czy zakończenie będzie piękne… „ I żyli długo i szczęśliwie” Ciekawe, czy to się spełni… - pomyślała.
Zniknęli. Księżyc schował się za chmurami. Nikt już więcej nie słyszał ani o Midori, ani o tajemniczym zabójcy.
- Na serio jesteś głupia - powiedziała do siebie Midori. – Dlaczego obejrzałaś te idiotyczne horrory, na które cię namawiała Saori? Przecież dobrze wiedziałaś, że będziesz musiała wrócić do domu sama. Jeśli będziesz chciała oglądać straszne filmy to najpierw musisz swoją walniętą psychikę uspokoić, bo zaczyna ona dawać ci we znaki. – Mówiąc to Midori trzymała się za szyję.
Strzyknięcie w karku było dość bolesne. Rozejrzała się jeszcze dla upewnienia, wokoło, lecz nic nie zauważyła. Starała się sobie wmówić, że to była tylko jakaś osuwająca się gałązka, że to nie było nic strasznego.
Szła dalej. Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje, ale za każdym razem, gdy się odwracała nikogo nie mogła dostrzec.
- Taa… Wmawiaj sobie więcej, a niedługo będziesz ludziom przyrzekała, że widziałaś UFO. – starała się w ten sposób uspokoić.
W końcu dotarła do upragnionego celu. Dom wydawał się być martwy. Wszyscy jego mieszkańcy już dawno spali. Ostrożnie zbliżyła się do furtki. Delikatnie otworzyła ją i cicho zaczęła zbliżać Siudo drzwi wejściowych. Nie chciała, bowiem obudzić również psa. Miała już dość wysłuchiwania narzekań sąsiadów. Zawsze wszystko jest im źle. Za każdym razem znajdą coś by się przyczepić. Z takimi ludźmi czasami się nie da wytrzymać. Z kieszeni wyciągnęła srebrny klucz, który błyszczał w świetle księżyca. Uczucie obserwacji coraz bardziej się wzmagało. Pospiesznie, więc włożyła klucz do zamka i otworzyła drzwi. Szybko wleciała do mieszkania nie robiąc przy tym żadnego hałasu. Zakluczyła drzwi, zdjęła buty i udała się do swojego pokoju. Jeszcze, gdy znajdowała się w ciemnym korytarzy usłyszała:
- Czy to ty Midori? – cichy kobiecy głos dochodził z sypialni rodziców.
- Tak, oczywiście, że ja. Któż by inny odparła ściszonym głosem.
Weszła do pokoju. Odeszła do okna i otworzyła je. W pomieszczeniu było strasznie duszno.
- Będę musiała rano podziękować mamie, że zrobiła mi łóżko – chwyciła koszulę nocną i świeżą bieliznę, udała się do łazienki. Gdy wróciła była czysta i odświeżona. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie panowały w nim na szczęście egipskie ciemności, bo do jej pokoju wdzierały się promienie księżyca oraz światło lampy. Przetarła oczy, wskoczyła do łóżka i zasnęła. Ledwo położyła głowę na poduszce już zasnęła.
Ciemne niebo, martwe, suche drzewa, nieprzenikniony mrok. Gdzie na się znajdowała? Co ona tam robiła? Powietrze było strasznie duszne, od dziwnego zapachu robiło się niedobrze. Midori ze wszystkich sił wytężyła wzrok. Oczy ją bolały od patrzenia w nicość. Nie mogła nic dostrzec. Czuła się tak, jakby przebywała w pustce.
- Ty zostałaś moją wybranką. Ty będziesz moja – rozległ się głos.
Nie można było zidentyfikować, z której strony od dochodził. Wydawał się być wszędzie, a zarazem nigdzie. Nagle powietrze zaczęło na nią napierać, zaczęło ją dusić. Nie mogła złapać tchu. Starała się wałczyć o każdy oddech.
Niemy krzyk był oznaką przebudzenia. Zlana potem dziewczyna siedziała na łóżku. Rozejrzała się wkoło, sprawdziła, czy z jej ciałem wszystko jest porządku. Gdy upewniła się, że wszystko jest takie, jakie być powinno odetchnęła z ulgą.
-Nie ma, co się martwić. Ty był tylko straszliwy koszmar. Masz teraz po prostu nauczkę za to, że oglądałaś te głupie horrory. – uśmiechnęła się do siebie – przecież to jest niemożliwe, by takie miejsce istniało w rzeczywistości. Powinnam już przestać myśleć jak dziecko. Nie pokazuję swoją postawą żadnej logiki. Jestem straszna…. – mruknęła i położyła się ponownie do łóżka. Leżała bokiem z twarzą zwróconą do okna. Wpatrywała się w księżyc. Myślała o wszechświecie, o jego nieskończoności, o jego wyjątkowości i o różnych jego tajemnicach. Dość długo wpatrywała się w tą białą kulę. W końcu zauważyła jakąś postać, a może to była twarz? Zaskoczona dziewczyna ponownie usiadła, przetarła oczy, lecz dziwna zjawa zniknęła. Przeklęła siebie w duchu i położyła się spać.
- Midori! Midori! Wstawaj! Musisz to zobaczyć! – krzyczała młodsza siostra kruczowłosej.
Mała miała na imię Eriko. Niezbyt przypominała starszą siostrę. Miała krótkie blond włosy, niski jak na jej wiek wzrost i było dość pyzata.
- Co się dzieje? Gdzie się pali? – zapytała zaspana Midori
- Nie marudź tylko chodź. – dziewczyna poprowadziła siostrę do następnego pokoju. Cała rodzina już się tam zgromadziła. Wszyscy siedzieli wpatrzeni w ekran telewizora. Nikt nawet nie zauważył, że dziewczyny przybyły. Eriko również zaczęła patrzeć w TV. Leciały wiadomości.
-„ Nieznany sprawca tych zabójstw… Wszystkie ofiary ginęły tak samo i w podobnym czasie, lekarze sądowi twierdzą, że ofiary zginęły od godziny 23: 30 do 24, choć oddalone są od siebie wieloma kilometrami. Wszystko wskazuje, że zrobiła to jedna i ta sama istota. Policja nie wie, kto lub co mogło zabić te biedne dziewczyny… - w tamtym momencie było przybliżenie do jednej z ofiar. Jej szyja była zmasakrowana, a na twarzy został tylko wyraz bólu i przerażenia – Gdyby ktoś wiedział kim jest sprawca, prosimy o kontakt…”
- To straszne… Kto mógł coś takiego zrobić? – zaczęła matka Midori. – Jak dobrze, że tobie nic takiego się nie stało. Jakby nie było ty wróciłaś o podobnej porze do domu. Jak się cieszę, że nic ci nie jest kochanie… – mówiła do starszej córki.
- Taa… - mruknęła bez entuzjazmu Midori. Była bowiem strasznie zamyślona. – Wybaczycie mi, jeśli bym teraz poszła spać?
-Idź i się wyśpij. Jak na razie nie ma nic dla ciebie do roboty… - powiedziała matka i wstała.
Midori wróciła do pokoju, wskoczyła do łóżka, opatuliła się kołdrą i zaczęła myśleć o tym co dopiero zobaczyła.
- To nie było zwykłe morderstwo. To jest wręcz niemożliwe by tyle ofiar zginęło w ciągu zaledwie pół godziny. Nie rozumiem tego, ale ciekawe, czy moje wczorajsze dziwne uczucie miało coś z tym wspólnego… Nie, zaczynam wpadać paranoję. To nie jest to. Muszę skupić się na faktach. – zrobiła pięciominutową przerwę. Nie myślała o niczym tylko wpatrywała się w sufit. – No dobra… To co już wiem. Ofiary mają podobne rany. Są w podobnym wieku i są kobietami. Cechy wspólne? Hmm… Będę musiała czegoś poszukać na ten temat. Zapewne Internet już od tego będzie przeciążony i tam nie mam czego szukać. Tam są tylko przeinaczone fakty, lub kompletne bzdury.
Jakiś czas leżała jeszcze w łóżku rozważając różne możliwości i zastanawiając się nad prawdą i fałszem. W końcu wstała. Odwiedziła łazienkę i poszła do matki.
-Mamo… Czy mogłabym na jakiś czas wyjechać? Pozwiedzać nasz kraj? Są wakacje, więc chciałabym skorzystać z tej okazji i odwiedzić kilka miejsc. Mogę? –zrobiła błagalną minkę, która zawsze działa na jej rodzicielkę.
- Zadzwonię do twojego ojca. Jeśli on się zgodzi, to ja nie będę widziała w tym żadnego sprzeciwu. – odpowiedziała.
Chwilę później Midori już pakowała się do wyjazdu. Przed wyjazdem usłyszała jeszcze od mamy kilka słów: „Bądź grzeczna, uważaj na siebie itd.” W końcu wyjechała. Podróż pociągiem była przyjemna, bo siedziała sama w przedziale. Była z tego zadowolona, bo mogła spokojnie myśleć.
Dziewczyna każdego dnia odwiedzała inne miasto. Zawsze pojawiała się tam, gdzie atakowane były kolejne ofiary. Zaczynała już mieć co to sprawcy jakieś podejrzenia. Dużo czasu spędzała w bibliotekach. Dni mijały, a ona nie była zbyt blisko rozwiązania zagadki. Miała niejasne przeczucie, że to wszystko dzieje się przez nią. Że sprawca szuka czegoś i nie może znaleźć.
- Już dziesięć dni, a ja ani o krok bliżej rozwiązania – dziewczyna w końcu wybuchła. – To nie możliwe, że nie ma żadnych śladów. Chociaż napastnik działa zgodnie z jakąś zasadą. Muszę tylko ją odgadnąć. - Chwyciła mapę kraju i zaczęła uważnie i dokładnie zaznaczać wszystkie miasta, w których ginęły dziewczyny. – A więc to tak! Nigdy bym nie pomyślała, że to takie proste…. Ale ja jestem głupia. Gdy połączę to wszystko co mam, powstaje prawie gwiazda, bo brakuje jeszcze dwóch ramion, ale to na pewno będzie gwiazda. A więc kolejnym miejscem zabójstwa będzie… To! – wskazała jakieś miasto na mapie. Szybko zwinęła mapę i popędziła na dworzec. Musiała zdążyć przed „Jego” godziną. Musiała zdążyć!
Czasami opłaca się spieszyć. Można zrobić wiele pożytecznych rzeczy podczas czasu wolnego, który nam został. Midori także skorzystała z tego. Zakupiła kilka potrzebnych materiałów i nie obyło się bez pokazania dowodu osobistego. Teraz trzeba było tylko czekać i czuwać. On się dzisiaj pojawi. On to zrobi. Na pewno. Spojrzała na zegarek. 23.30. Jakaś dziewczyna, szła przez park. Wydawała się być kompletnie zamyślona. Szła prosto w objęcia jakiegoś mężczyzny.
- Ech, ci zakochani – mruknęła do siebie Midori - Zaraz! Przecież, jeszcze chwilkę temu tego kolesia tutaj nie było! To on! – zerwała się z ławki, na której siedziała. Wyciągnęła pistolet nabity srebrnymi kulami. Nie wiedziała czy to zadziała, czy nie, ale zawsze można spróbować.
- Zostaw ją – krzyknęła, choć jej głos wydawał się jej bardzo cichy.
Dziwny osobnik spełnił jej prośbę. Dziewczyna legła na ziemi, ale on zniknął. Midori nie widziała go… „Za mną” zdążyła pomyśleć, bo już czuła przerażający ból w okolicy gardła, poczuła również, jak jego miękka i zimna dłoń zabiera jej pistolet. Była w tym momencie bezbronna. Jeszcze raz spojrzała na dziewczynę…
- To przynajmniej ją uratowałam – powiedziała i straciła przytomność.
***
- Co ja zrobiłem! – krzyk rozpaczy rozległ się wszędzie. – To nie tak miało być!
Trzymał w objęciach bladą dziewczynę. Jej czarne włosy powiewały na wietrze. Wydawało się, że śpi. Miała taki spokojny wyraz twarzy. W pewnej chwili wydawało mu się, że ruszyła jej się powieka. Zganił siebie za tą myśl, przecież on ją zabił. Tą jedyną, ukochaną istotę… On ją zabił… Teraz na pewno mu się nie wydawało…
- Nie obwiniaj się… W końcu znalazłeś to, czego szukałeś – powiedziała cicho Midori. Oczy miała nadal zamknięte, ale wargi poruszały się, a z ust wydobywał się cichy głos. – A więc, to ty jesteś tym, który śnił mi się po nocach. Wybaczam ci – mruknęła i zaległa cisza…
***
- Kto by pomyślał, że do tego dojdzie – powiedziała Midori kilka godzin później. Jej kły były nienormalnie wydłużone.- Ta.. I to wszystko stało się przeze mnie- powiedział uśmiechając się do wybranki.
- Spodziewałam się czegoś o wiele gorszego – pocałowała wampira. – Gdy to się stało nie panowałeś nad sobą. Instynkt wziął górę nad rozumem. Teraz tylko muszę poinformować rodziców o zmianie planów i wyjeździe to „przyjaciela”. Teraz już im się nigdy nie pokażę… No cóż niestety… Mam nadzieję, że sobie beze mnie poradzą.
- Na pewno – mruknął i wziął dziewczynę na ręce.
- Ciekawe, czy zakończenie będzie piękne… „ I żyli długo i szczęśliwie” Ciekawe, czy to się spełni… - pomyślała.
Zniknęli. Księżyc schował się za chmurami. Nikt już więcej nie słyszał ani o Midori, ani o tajemniczym zabójcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz