Z szybkością błyskawicy przebiła jego czarne serce swoją kataną.
-Giń powoli – wyszeptała…
Rana, mimo, iż powinna być śmiertelna nie przyniosła tej ulgi Demonowi.
Wił się jeszcze długo po zadaniu ciosu. Umierał bardzo powoli, przez cały czas odczuwając straszliwy ból.
Ona patrzyła beznamiętnie – to nie był jej pierwszy raz.
Od lat szukała tego, który przyczynił się do śmierci jej przyjaciółki z czasów, kiedy sama była człowiekiem, po drodze zabijając każdego mężczyznę, który kiedykolwiek zranił jakąkolwiek dziewczynę – nienawidziła ich z całego serca, które było teraz kamieniem skutym lodem. Sumienia z resztą też nie miała.
Z niezwykłą starannością wyczyściła swoją broń, po czym schowała ją pod długi, szkarłatny płaszcz.
- No, jeden mniej. Mogę iść dalej – powiedziała do siebie i już miała ruszać, gdy usłyszała głos
- Stój!
- Kim jesteś? – zapytała zaskoczona
- Już się spotkaliśmy – odpowiedział mężczyzna
- Aaaaa, pamiętam Cię złotko. Jesteś tym Shinigami, czy jak ci tam, który zawsze mnie upomina i psuje całą zabawę! Odbierasz mi całą przyjemność tym swoim nagłym pojawianiem się – powiedziała ironicznie z udawanym zatroskaniem
- Wiesz, że nie możesz ot, tak sobie zabijać ludzi! – zaczął
- Przestań, przecież to był demon – weszła mu w słowo
- Ale tamtych 20 już nie… To byli zwykli mężczyźni
- Słucham? – krzyknęła - To były kreatury!!! Swoim istnieniem tylko sprawiali ból i wyrządzali krzywdę niewinnym! Nie mieli prawa żyć!
- Nie tobie decydować, kto ma ginąć i za co! – był coraz bardziej zdenerwowany, z góry wiedział, że przegra z nią w tej dyskusji, jak i zresztą w poprzednich
- Posłuchaj urzędasie. Skoro wy nie potraficie się nimi zająć jak należy, to ktoś musi wykonać tę robotę za was. I tak nie możesz mi nic zrobić. Nie jestem już człowiekiem – powiedziała wzburzona kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowa.
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Czuł gdzieś w środku, że ona ma rację, ale to było sprzeczne z prawami. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ona już pobiegła w przeciwnym kierunku.
- Zapewne znów poczuła ból Skrzywdzonej – pomyślał i zniknął równie szybko jak się pojawił.
I tak mijały lata. Nasza „Mścicielka” o imieniu Akane, co dzień wymierzała sprawiedliwość, co jakiś czas upominał ją Kasumi.
Nic się nie zmieniało, ona nadal robiła swoje.
Po jakimś czasie zobaczyła go na ulicy. W biały dzień szedł z jakąś dziewczyną.
-Nic się nie zmienił – pomyślała
Spojrzała na dziewczynę.
-Ten sam typ. Przyzwyczajeń też nie zmienił – żadna z niej piękność – oceniała, dzięki swym umiejętnościom wyczuła również, że owa dziewczyna była słaba psychicznie i już mocno uzależniona od niego.
W końcu wyczuł jej obecność, zwrócił się w jej stronę. Nie rozpoznał jej. Przeszedł obojętnie nawet nie udając, że słucha, co jego towarzyszka do niego mówi.
- Jak zawsze nieczuły, zimny i nawet się z tym nieskrywający… - gorzko wyszeptała i również poszła dalej. Jeszcze nie mogła mu nic zrobić, nie mogła wykonać zemsty.
Jej kontrakt, jaki zawarła ze Śmiercią obowiązywał jeszcze przez tylko lub aż 3 lata…
Mówił on, że Akane za uzyskanie wszystkich zdolności, siły oraz nieśmiertelności danej tylko demonom i sługom Śmierci, oddaje swą duszę na wieczność i zobowiązuje się na zawsze Jej służyć, czego pieczęcią było jej nowe imię, znaczące tyle, co „szkarłatna” – nadane przez samą Śmierć.
Jednak zemsty dokonać może dopiero po 50 latach służby, do której wróci zaraz po wykonaniu wyroku na tym, którego szuka.
Na odnalezienie go i zabicie ma jednak tylko rok.
Był jeszcze jeden warunek kontraktu, dość uciążliwy dla jej niezłomnego charakteru – o ile teraz może zabierać z tego świata wszystkich według własnych kryteriów, czyli w jej przypadku każdego mężczyznę, który skrzywdzi jakąkolwiek kobietę, tak po wykonaniu zemsty, będzie całkowicie zależna od decyzji swej Pani.
A teraz, kiedy on jest w zasięgu ręki ona nie może nic zrobić.
- Znajdę Cię Jemusu! Wszędzie, nawet w samym Piekle! Dopadnę i gwarantuję, nie będziesz miał lekkiej śmierci – nienawiść rodząca się w Akane była coraz silniejsza.
Przez te wszystkie lata tylko podsycała ją, by, gdy nadejdzie czas, odpowiednio zająć się mordercą swojej Przyjaciółki.
Poczuła straszliwy ból – odezwał się jeden z jej „darów” - znów jakaś dziewczyna została skrzywdzona.
- Kolejny do zabicia – pomyślała beznamiętnie i podążyła na miejsce
Jednak tam spotkała swoje utrapienie – Kasumi’ego
- To Ciebie mam zabić? – spytała, dobywając katany
- Nie, to jest człowiek, którego nie mam jeszcze w księdze. Nie pozwolę ci go zabić – odpowiedział jej stanowczo
Ona tylko zaśmiała się donośnie
- Nic nie możesz mi zrobić. Wasze prawa mnie nie obowiązują.
No to gdzie nasz wybraniec? – zaczęła szukać ofiary, zupełnie nie przejmując się obecnością Kasumi’ego. Zawsze stawała się jadowicie miła, kiedy miała wykonać wyrok.
- Haaloooo! Jesteś tu??? – zaczęła wołać, choć wcale nie musiała i tak wiedziała gdzie on jest.
Weszła do opuszczonego magazynu. Przeszła kilka kroków i stanęła jak wryta.
- Niemożliwe – wyszeptała, a katana o mało nie wypadła jej z rąk
Tym, którego musi zabić, okazał się jej Przyjaciel z dawnych lat.
- Jak to możliwe, że on wciąż żyje? Minęło tyle lat. Przecież nie mógł… Z resztą Kasumi powiedział, że to człowiek… - w jej głowie rodziło się milion pytań
-Witaj Akane, tak teraz masz na imię, prawda? – przywitał się z nią przystojny, może dwudziestoletni mężczyzna.
- Co? Jak? Przecież…. – nie wiedziała, co powiedzieć, była bardzo zaskoczona
- Niespodzianka! - krzyknął wesoło Kage – Już ci wyjaśniam – nadal mam status człowieka, więc jestem pod ochroną tego, jak mu tam, Kasumi, ale jednocześnie jestem nieśmiertelny i wiecznie młody – uśmiechnął się szelmowsko - i to za niewielką cenę – co jakiś czas muszę tylko umrzeć, by zmartwychwstać, co prawda nie jest to przyjemne – wzdrygnął się na samą myśl o tym - ale przynajmniej nie muszę być niczyim sługusem jak Ty. Upadłaś tak nisko, a byłaś taka niezależna i wojownicza – powiedział z pogardą
- Jestem wyżej niż Ty padalcu, nie ranię niewinnych – ciężko było jej wymówić te słowa… Pamiętała doskonale jak blisko się przyjaźnili, zanim ona stała się tym, czym jest teraz.
- Ooo, nie ładnie tak mówić do Przyjaciela – ironicznie, obrażonym tonem powiedział Kage
- Mój Przyjaciel nie skrzywdziłby nikogo, zwłaszcza dziewczyny – przez zaciśnięte zęby wysyczała Akane
Nagle, za jej plecami pojawił się Kasumi.
- Odejdź - poprosił
- Nie wtrącaj się! – krzyknęła – Muszę wykonać robotę…
Lecz dopadła ją dziwna słabość.
Z trudem uniosła swoją broń i już miała zadać cios, kiedy przed jej oczami pojawiły się obrazy z przeszłości, kiedy to Kage i ona, szczęśliwi spędzali ze sobą każdą wolną chwilę
- Co to ma być? – wyszeptała
Nagle wokół niej zapanowała ciemność, nie słyszała i nie czuła nic.
****************
- Gdzie ja jestem? – ocknęła się w jakimś pomieszczeniu
- W moim mieszkaniu – przy łóżku, na którym leżała siedział Kasumi
- Co? To Bogowie Śmierci mają mieszkania? – zapytała nieco zdezorientowana
- Ech, nie jestem Bogiem Śmierci. Ja tylko pilnuję ich, by nie zabierali stąd tych, na których jeszcze nie pora. No i jeszcze Ciebie od tych 47 lat – uśmiechnął się ciepło
- Aha… – odpowiedziała nadal nieco otumaniona – Mogę wiedzieć jak się tu znalazłam i co się stało?
- Oczywiście, zemdlałaś… – ostrożnie zakomunikował Kasumi
- Ty chyba oszalałeś!!! – zaśmiała się nerwowo – Jak ja mogłam zemdleć?
- No właśnie nie wiem i tu jest problem, ale wezwałem już lekarza…
- Co? –nie pozwoliła mu dokończyć – Przecież mi nawet nie bije serce!
- Spokojnie, my też mamy kogoś na kształt ludzkich lekarzy. Przecież wiem, że człowiekiem nie jesteś i taki nic tu nie pomoże – odpowiedział łagodnie
- Kiedy przyjdzie? Nadal mam robotę - zaczęła rozglądać się po mieszkaniu, w którym oprócz łóżka, na którym teraz siedziała, stołu i 3 krzeseł nic nie było
- Powinien być gdzieś za godzinę
- No, to ja zdążę się uporać z tamtą kreaturą… – przerwała, ponieważ poczuła, że zaczęło kręcić się jej w głowie – głupia –pomyślała i dokończyła – …i wrócę zanim przyjdzie doktorek
- Nigdzie nie pójdziesz! – powiedział stanowczo Kasumi
- Jak to? – zapytała zaskoczona
- Normalnie! To on sprawił, że zemdlałaś i muszę, znaczy musisz się dowiedzieć, dlaczego tak na niego reagujesz, bo to niebezpieczne… – dokończył zmieszany
- Dlaczego? Przecież nic mi nie może zrobić – odpowiedziała nie rozumiejąc
- Może cię zabić. Ty nie jesteś demonem. Jesteś tylko sługą Śmierci. Co prawda dostałaś nieśmiertelność i tak dalej, ale on jest pół człowiekiem pół magiem…
- Niemożliwe… A więc dlatego… Ale przecież magów nie ma od wieków! – w jej głowie rodził się mętlik
- Był jeden. Przed śmiercią zdążył przekazać swoją moc twojemu przyjacielowi – wyjaśnił Kasumi – a jak wiesz – ciągnął dalej – mag lub osoba z jego mocą mogą zabić i demona i sługę śmierci.
Oczywiście potrzebują do tego broni swojej ofiary, no, ale skoro byłaś nieprzytomna z tym nie miałby problemów – zakończył i uważnie przyjrzał się Akane.
Wyglądała przerażająco. Jej czerwone oczy roziskrzyły się, cera stała się kredowobiała, a rubinowe włosy nabrały kruczoczarnego koloru – to oznaczało, że jest w stanie załamania – tak, takie istoty też przeżywają coś takiego, ale nieco inaczej niż ludzie. Ona w tym momencie była w stanie zniszczyć cały świat w ciągu niespełna minuty.
Do tej pory była pewna, że nic jej nie grozi, że jest zupełnie bezpieczna i nieśmiertelna. Bezkarna.
- Nie – powiedziała na głos – Przecież my… On… Nie mógłby…. Co ja gadam! – była coraz bardziej rozdrażniona
- Spokojnie. Nie denerwuj się. Zaraz powinien zjawić się …….
-Przestań! – nie pozwoliła mu dokończyć – On był moim najlepszym przyjacielem! Poszłabym za nim w ogień! Życie oddałabym za niego! Ja to wszystko pamiętam…
Wszystko z czasów, kiedy byłam człowiekiem! A teraz, teraz mam go zabić, bo inaczej on zabije mnie?
Co, co się ze mną dzieje? – nagle jej skóra stała się przezroczysta, a włosy nabrały srebrnego koloru
- Obudziłaś sumienie… - usłyszała szept, jednocześnie do mieszkania wszedł jakiś młody mężczyzna
- Kasu dawaj szybko butelkę, wiesz którą – krzyknął nowoprzybyły i podbiegł do łóżka
- Spokojnie, oddychaj, musisz zabić jeszcze wielu plugawców i innych zwyrodnialców.
Nie słuchaj tego, co odzywa się w środku, nie umieraj! – zaczął mówić, jednocześnie wyciągając jakieś dziwne przyrządy
- Natan, co jej jest? – zapytał przerażony Kasumi
- Obudziło się w niej sumienie - odparł zasmucony lekarz – w przypadku sług Śmierci to śmiertelna przypadłość – te słowa zabrzmiały dość dziwnie
- Ale jest szansa żeby ją uratować – powiedział i napełnił czymś strzykawkę, którą następnie wbił prosto w serce Akane
- Powinno pomóc - stwierdził
- A po co Ci butelka? – zapytał zdezorientowany właściciel mieszkania
- Czegoś będzie musiała się napić jak odzyska przytomność, co prawda lepsza by była krew, ale podejrzewam, że nie masz na stanie – Natan puścił oko do ogłupiałego przyjaciela.
Gdzieś po godzinie usłyszeli słaby szept
- Co? Gdzie? – to Akane powoli dochodziła do siebie
- Witam wśród żywych, bez urazy oczywiście - wesoło i beztrosko powitał ją Natan
- Masz, pij na zdrowie – mówiąc to przystawił jej butelkę do ust
- Fuuuuuuuu – wypluła natychmiast dziwną ciecz – Co to ma być? – krzyknęła
- Cieszę się, że już wszystko w porządku – uśmiechnął się lekarz
– To ja się zbieram, uważaj na nią Kasu – powiedział już poważnie, po czym opuścił mieszkanie
Akane bardzo szybko wróciła do siebie. Po kolejnej godzinie była w stanie wrócić do pracy.
- Dzięki za pomoc. Żegnam – powiedziała i już jej nie było
- Do zobaczenia – wyszeptał już do siebie Kasumi
Akane niemal od razu zapomniała o tym incydencie i jak gdyby nigdy nic przemierzała świat. W tym czasie nic podobnego jej się nie przytrafiło.
Spokojnie wykonywała wyroki, gdy pewnego dnia pojawiła się u niej Śmierć.
- Dziś mija 50 lat. Masz równo rok na wypełnienie swojej zemsty, potem wracasz do mnie z bezgranicznym posłuszeństwem służąc mi po wieczność
- Tak, Pani – z ukłonem odpowiedziała Akane, a kiedy tylko Śmierć zniknęła dziewczyna ruszyła na poszukiwania lub jak ona to nazywała „polowanie”
Przez wiele miesięcy nie mogła wpaść na jego trop.
- To moja jedyna szansa – myślała coraz bardziej zdesperowana
W końcu został ostatni dzień z danego jej roku. Ogarniała ją rozpacz, kiedy nagle ujrzała go w tłumie.
- Mówiłam, że Cię znajdę – powiedziała z satysfakcją do siebie i podążyła za nim.
- Dlaczego mnie śledzisz? - zapytał spokojnie, kiedy znaleźli się gdzieś na przedmieściach, wśród starych, opuszczonych baraków.
- Domyśl się – odpowiedziała równie spokojnie
- Nie wiem kim jesteś, ani czego ode mnie chcesz, ale radzę Ci – nie zadzieraj ze mną panienko – odpowiedział
- Chamski jak zawsze – stwierdziła z jadowitym uśmieszkiem
- Co? Uważaj, co mówisz! – zaczął się wygrażać
- Bo co? - krzyknęła
- Zabijesz mnie jak ją? Przypomnij sobie Jemusu… Dawno temu, bardzo dawno…
Pewna szkoła, zwykła dziewczyna i Ty – wspaniały mężczyzna z jej snów.
Tak szybko ją uzależniłeś od siebie… Była taka bezbronna…. – z przerażającym smutkiem zakończyła Akane
- O czym Ty gadasz? Kim ty jesteś? – Demon tracił cierpliwość
- Zawsze byłeś taki porywczy i niecierpliwy – odpowiedziała mu – Przypomnij sobie…
Tak łatwo zapominasz o przeszłości?
- Nie pogrywaj sobie ze mną! – krzyknął
- Spójrz na mnie! Przypatrz mi się uważnie!!!! Pamiętasz? – również zaczęła krzyczeć
-Nie…. – szepnął
- Tak – odpowiedziała
- Czego chcesz kochanie?- zapytał już spokojnie
- Nie mów tak do mnie… - na jej twarzy malował się ból
- Pamiętasz jak było nam dobrze? – zaczął, lecz nie pozwoliła mu dokończyć
- Nam? Nie było nas – powiedziała głucho – Dobrze? Może tobie – powoli wyciągnęła swoją katanę
- Bardzo ją zraniłeś, wiesz?
- O co ci chodzi malutka? – uśmiechnął się
- Tak cierpiała… Nie dała sobie z tym rady, a Ty w tym czasie już zabawiałeś się z inną naiwną – spojrzała mu prosto w oczy, przeszył go lodowaty dreszcz
- Przestań, nic nie zrobiłem – powiedział beztrosko
– Nie moja wina, że się zakochała, ja nic nie obiecywałem
- Wiem, ale to twoja wina Jemusu – uniosła broń
- Czekaj! – zawołał
- Czekałam ponad pół wieku…
- Posłuchaj, to nie tak miało być…. – przeczuwał, że Akane nie żartuje
- Nie tłumacz się - przecież Cię znam. Ze mną miało być tak samo, prawda?
Niestety źle oszacowałeś siły, wcale nie byłam taka słaba, za jaką mnie uważałeś…
- Nie, ja od razu wiedziałem, że jesteś inna niż tamte, ale uwierz mi nie chciałem tego!
Sama sobie jest winna!! Przecież ja jej nie zrzuciłem z tego mostu! Sama skoczyła!
- Jak śmiesz draniu!!! Brzydzę się takimi jak ty!!
- Co, co ty masz zamiar…. – nie zdążył dokończyć.
Przebiła jego nieczułe serce, krew trysnęła szkarłatną fontanną.
- Umieraj powoli, mój najdroższy…
- Brawo – usłyszała za sobą oklaski, odwróciła się i zobaczyła jego…
- Kage…. – wyszeptała
- Zawsze lubiłaś tak teatralnie załatwiać sprawy. Kochałem twoje przemówienia, wiesz?
A dyskusje z Tobą do białego rana były czystą przyjemnością…. – jego twarz jakby pojaśniała
- To było dawno temu. Oboje się zmieniliśmy Przyjacielu - odpowiedziała chłodno
- Przyjacielu…. Piękne słowo. Szkoda, że dla nas przyjaźń jest już niemożliwa – uśmiechnął się smutno i wyciągnął sztylet
- Chcesz mnie zabić tym? – ironicznie wskazała na jego broń
- Tak – powiedział beznamiętnie. Nim się spostrzegła znalazł się tuż przy niej i wbił jej w brzuch ostrze, aż po rękojeść
- Byłaś kimś wspaniałym Victorio…
- Ty też Sebastianie – uśmiechnęła się delikatnie i osunęła na niego
Długo tulił ją w ramionach…
- Tak musiało być – powtarzał – Nie mogłem inaczej…
- Dokonałaś zemsty. Akane powstań i służ mi wiernie po wieczność – jak zawsze znikąd pojawiła się Śmierć
- Tak, moja Pani - odpowiedziała Akane wstając jakby nic się nie stało
- Co jest grane???? – Kage przeraził się
- Myślisz, że pozwoliłabym, żebyś zabrał mi mojego najwierniejszego wysłannika?
-Ale ten sztylet… mag powiedział…. - chłopak był całkowicie zdezorientowany
- Nade mną nikt nie ma władzy. Idziemy! – rozkazała Czarna Pani i zniknęła we mgle
- Yes, my lady – z ukłonem odpowiedziała Akane
- Żegnaj Sebastianie.... Ty również Kasumi – uśmiechnęła się do nich ciepło i podążyła za swą Panią
- A ty tu skąd? – zdziwił się Kage
- Chciałem się przekonać, czy dam radę powstrzymać ją przed zabiciem ciebie – odpowiedział Kasumi
- Też już chodźmy – zaproponował po chwili
Odeszli w stronę zachodzącego słońca.
Mimo, iż nie odezwali się ani słowem obaj doskonale wiedzieli, że myślą o tym samym:
„Czy dane im będzie jeszcze raz ujrzeć ich ukochaną Victorię”….
Autor: Atsuko93
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz