środa, 5 stycznia 2011

Praca konkursowa #2: Przepowiednia

-Przepraszam. - usłyszałam cichy szept w swojej głowie. Rozejrzałam się po pokoju szukając wzrokiem chłopaka, którego głos usłyszałam, ale nikogo nie zauważyłam. Spojrzałam z powrotem na kartkę z zadaniem domowym i znowu usłyszałam ten szept. Był hipnotyzujący. Moje nogi same zaczęły kierować mnie do drzwi od pokoju. Kątem oka spojrzałam na zegarek i właśnie wybiła północ. Próbowałam zatrzymać swoje nogi, ale one kierowały mnie poprzez park, którego ścieżkę oznaczyły spadające liście z drzew tworząc dywan. Wyglądało to tak, jakby te liście specjalnie oznaczały mi drogę, którą mam podążać w kierunku, z którego dochodzi głos. Doszłam do bramy odgradzającej mnie od wielkiego, starego i przerażającego cmentarzyska. Była ozdobiona różami wyrastającymi z dwóch stron i oplatającymi ją. Pchnęłam masywne żelazo i otworzyłam je z głośnym skrzypieniem. Ruszyłam przed siebie i rozejrzałam się po cmentarzu. Po prawej i po lewej stronie były nagrobki, a pomiędzy nimi dróżka, na której stałam. Pomaszerowałam przed siebie stawiając powoli kroki w mroku nocy. Dróżka doprowadziła mnie do ogromnej kaplicy, której wejście było zdobione białymi różami, rzadko spotykanymi tutaj, u nas. Weszłam przez otwarte drzwi i schodziłam w dół coraz bardziej żałując, że tu przyszłam. Przeczuwałam, że dzisiejsza noc zmieni wszystko w moim nudnym i monotonnym życiu, wywracając je do góry nogami. Wiedziałam, że powinnam się cofnąć, ale byłam zbyt ciekawa tego, co znajdę na dnie tych schodów, żeby posłuchać rozsądku. Gdy wreszcie postawiłam prawą nogę na drodze, została ona automatycznie oświetlona płomieniami, które wybuchały przy ścianach w nafcie. Myślałam, że zaraz płomienie mnie zaatakują, ale coś takiego nie miało miejsca. Ruszyłam żwawym krokiem coraz ciekawsza pomieszczenia, do którego się zbliżałam. Przekroczyłam jego próg i zauważyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku, który patrzył się na trumnę stojącą na środku kaplicy. Zbliżyłam się do niego niepewnym krokiem i przyjrzałam się jego twarzy. Miał piwne oczy, brązową czuprynę na głowie i lekko widać było jego mięśnie na klatce piersiowej, które były idealnie wymodelowane na jego ciele.
-Eeh...przepraszam. - odezwałam się niepewnie, a chłopak spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-Tak? - spytał
-Może to głupie pytanie, ale czy to twój głos słyszałam w mojej głowie?
-Słyszałaś go?
Chłopak był wyraźnie zaskoczony i wstał. Dopiero teraz zauważyłam, że jest wyższy ode mnie o głowę. Cofnęłam się mimo woli i już chciałam wyjść, gdy drogę zagrodził mi inny chłopak. Wyglądał dokładnie tak samo jak ten, z którym przed chwilą rozmawiałam.
-Jesteście bliźniakami? - spytałam, a chłopak stojący przy trumnie pokiwał twierdząco głową.
-Więc to ona? - odezwał się ten, który zagrodził mi drogę.
-Nie zbliżaj się do niej Jacob. - zagroził mu jego brat bliźniak.
-James, przecież i tak nie widzisz nikogo poza trupem tej Belli, czy jak jej tam było.
Zauważyłam czarny kształt przemykający obok mnie z szybkością światła, a chwilę potem Jamesa, który dusił swojego brata. Jakim cudem tak szybko dostał się spod trumny do drzwi? Przecież to niemożliwe dla zwykłego człowieka!
-Eeh...to ja już może pójdę. - odpowiedziałam i ruszyłam do drzwi, które się zamknęły. Nikt ich nie popchnął, ani nie ruszył, a się zamknęły! O mój boże!
Spojrzałam na bliźniaków, którzy poruszali się z prędkością światła po wnętrzu kaplicy. Cofnęłam się pod samą ścianę i szukałam jakiegoś otwarcia drzwi.
Skup się Lilian. W starych kaplicach zawsze umieszczane były tajne przejścia w razie jakiegoś dziwnego wypadku. Szukaj, szukaj go, Lilian.
Nagle dotknęłam tego, czego szukałam. Była to kula wryta w ścianę. Wcisnęłam ją najmocniej jak potrafiłam i wpadłam do tyłu, do pokoju. Zaraz za mną drzwi się zamknęły, ale zanim to nastąpiło zauważyłam jak Jacob, rusza w moją stronę. Na szczęście nie udało mu się wejść, a ja szybko wstałam i ruszyłam przed siebie ciemnym korytarzem. Gdy tylko wyszłam na zewnątrz puściłam się biegiem przez las i w mgnieniu oka dotarłam do mojego mieszkania.
Wpadłam do pokoju i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Długie do pasa brązowe loki, piwne oczy, wysoka i szczupła sylwetka oraz przerażenie w moich oczach. Wszystko wydawało się zbyt realne, aby to był sen.
Następnego dnia w szkole byłam rozkojarzona i nie zauważyłam kiedy zaczęła się pierwsza lekcja.
-Jestem James. Miło mi was poznać. - przedstawił się nowy chłopak, czym zmusił mnie do zwrócenia na siebie uwagi. Kiedy zobaczyłam, że to ten chłopak z wczorajszej nocy, zamarłam. Gapiłam się na niego nawet wtedy kiedy przechodził obok mojej ławki.
-Musimy pogadać. - powiedział i zostawił mi kartkę z nadrukiem. Niechętnie po nią sięgnęłam i przeczytałam zawartość:
„Spotkajmy się na dachu podczas długiej przerwy.”
Nie byłam zadowolona z tego listu, ale tak jak było w nim napisane, podczas najdłuższej przerwy wmaszerowałam na dach i czekałam na Jamesa. Gdy się zjawił, aż serce podskoczyło mi do gardła od sposobu w jaki zakradał się przez drzwi. Przełknęłam ślinę i czekałam na temat rozmowy, którym na 100% będzie wczorajsza noc.
-O czym chciałeś pogadać? - spytałam się udając, że nie mam pojęcia.
-O wczorajszej nocy. - odpowiedział tak jak przewidziałam.
-No to może wyjaśnisz mi jakim cudem tak szybko się poruszaliście?
-No właśnie o tym muszę z tobą pogadać. Usiądź, bo będę musiał opowiadać od początku.
Mimo że nie miałam zbyt wielkiej ochoty na przesiedzenie całej przerwy tutaj na dachu z nim, to i tak usiadłam na ziemi.
-Mówiąc prosto z mostu, jesteśmy wampirami. - oznajmił James, a ja zamarłam.
-Dobra, tyle mi już wystarczy. - odparłam, wstałam i już miałam wychodzić, gdy zagrodził mi drogę.
-Nie zostaliśmy nimi z wyboru, tylko po prostu się nimi urodziliśmy. Tylko, że ja jestem ten dobry, a Jacob ten zły. On nienawidzi słońca i przebywania wśród ludzi, a ja wręcz to ubóstwiam. On na ciebie poluje. Jesteś jedyną, która może Ich powstrzymać, więc chcą się ciebie pozbyć. Moim zadaniem jest ochrona ciebie.
-Aha, i zostałam w to wplątałam, bo wczoraj poszłam do kaplicy?
-No, tak to można ująć.
-Dziękuje bardzo, ale wracam do sali.
Ruszyłam, ale zatrzymałam się tuż przed drzwiami.
-Nie zagrodzisz mi wyjścia? - zapytałam i spojrzałam na niego wskazując drzwi.
-Moim zadaniem jest ochrona ciebie, a nie pilnowanie czy mi wierzysz czy nie.
-Dobra, to w takim razie znikam.
-Nie tak szybko! - usłyszałam głos Jacoba pojawiającego się pomiędzy mną a Jamesem, który momentalnie mnie zasłonił. Jacob zaatakował brata, który zaczął siebie i mnie bronić.
-Złaź mi z drogi!- wrzasnął na brata, Jacob.
-Nie pozwolę ci jej zabić! - odkrzyknął James, a ja patrzyłam się na nich i cofałam na schodach. Kiedy zniknęli mi z oczu, odwróciłam się przodem do korytarza i puściłam biegiem. Mijałam zszokowanych ludzi, którzy usuwali mi się z drogi, kierując się do drzwi wejściowych. Gdy przez nie przebiegłam i wpadłam do lasu, zatrzymali mnie jacyś ludzie. Spojrzeli na fotki, a potem na siebie i wszyscy rzucili się na mnie.
Wampiry!
Wiedziałam, że nie dam rady im uciec, ale mimo wszystko pobiegłam pędem do środka lasu. Strasznie szybko mnie złapali i wrzasnęłam, ale zamiast Jamesa, pojawił się Jacob.
-Gdzie natrętny bliźniak? - spytał jakiś wielkolud.
-Martwy. - odpowiedział Jacob i poczułam ukłucie w sercu.
Przecież to niemożliwe, żebym po jednym dniu zakochała się w wampirze!
Zabrali mnie do jakiegoś budynku, który wyglądał jak nawiedzony pałac od zewnątrz i wewnątrz również.
Czułam się dziwnie, gdy wampir trzymał mnie jak lalkę szmacianą, przerzuconą przez ramię. Patrzyłam na zamykające się drzwi, odgradzające mnie od wolności i normalnego życia. Aby się nie rozpłakać, zagryzłam wargę i czekałam, aż odstawią mnie do lochu.
Po dotarciu do niego rzucili mną na ziemię i zamknęli w nim. Słyszałam jak coraz bardziej oddalają się ode mnie kroki wampirów i po raz pierwszy w życiu poczułam samotność i strach. Owinęłam kolana pod brodą rękami i próbowałam nie myśleć o otaczającym mnie zimnie. Nie potrafiłam zasnąć na twardej ziemi w lochu, więc myślałam nad tym co by się stało, gdybym wczoraj nie poszła do tej przeklętej cmentarnej kaplicy. Po bardzo długim czasie, nawet nie wiem po ilu dniach, przyszli po mnie. Poczułam ukłucie żalu, że nigdy nie poznałam tego jedynego, i że nigdy nie poznałam swojej biologicznej rodziny. Gdybym teraz miała wybierać pomiędzy moim dotychczasowym życiem jako szkolnej gwiazdy, którego nie chciałam, a pomiędzy poznaniem tego jedynego i rodziny, bez wahania wybrałabym tą drugą możliwość. Szłam za wampirami do czyjegoś pokoju i myślałam nad tym jak się stąd wydostać, aby nigdy mnie nie znaleźli. Zbliżając się coraz bardziej do śmierci dotarło do mnie, że nigdy nie miałam prawdziwego życia. Moja codzienność opierała się na tym, aby przetrwać jeden dzień i czekać na następny. Żałowałam teraz, że nie próbowałam odnaleźć swoich biologicznych rodziców i dowiadywać się dlaczego mnie porzucili. Stanęłam przed jakimiś wampirami, które nie wyglądały przyjaźnie. Wręcz przeciwnie. Mieli wzroki jakby chcieli kogoś zabić i pewnie tym kimś byłam ja.
-Dajemy ci wybór. Albo do nas dołączysz, albo będziemy musieli się ciebie pozbyć. - powiedział prosto z mostu najważniejszy z nich. Wyciągnęłam taki wniosek, bo siedział na środku.
Więc mam możliwość życia na ich usługach i śmierci. No niezły wybór! Zaletą życia na ich usługach jest możliwość prowadzenia dalszego życia, ale pewnie są jakieś warunki. Zaletą śmierci jest możliwość odpoczynku. Które mnie bardziej interesuje? Śmierć. To jest najlepsze rozwiązanie.
-Eeh...wolę śmierć. - powiedziałam w końcu i poczułam jak ktoś wbija mi coś w szyję. To były kły wampira. Krzyknęłam z bólu i czułam jak ktoś wysysa ze mnie krew, zabierając moje życie, moje uczucia i moją duszę. Kiedy poczułam, że zostało mi raptem niewiele czasu, spojrzałam się do góry smutno i usłyszałam huk. Było nim padnięcie na ziemię głównych drzwi. Wampir, który wysysał mi krew odrzucił mnie na ścianę i w nią mocno uderzyłam, po czym opadłam na ziemię nie mogąc się ruszać. Spoglądając w stronę drzwi, zobaczyłam zamazany obraz, a w jego centrum Jamesa walczącego z Jacobem. Ostatnim co widziałam przed zapadnięciem w ciemność był James biegnący w moją stronę. Obudziłam się cała obolała w dziwnym pomieszczeniu. Nie był to szpital, do którego często trafiałam z powodu słabej odporności, ani mój pokój, w którym zamieszkiwałam przez ostatnie 16 lat. Wstałam i zauważyłam Jamesa, siedzącego obok mnie, który patrzył się na mnie smutnym wzrokiem.
-Już się obudziłaś? - spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. - To dobrze, ale jest coś co musisz wiedzieć.
-Co takiego? - spytałam przerażona.
-Żeby cię uratować, musiałem zmienić cię w wampira.
Zamarłam. Czy to sen? A może iluzja wywołana przez Jacoba?
Rozejrzałam się szukając złego brata bliźniaka, ale napotkałam tylko pustkę. Jedynymi żywymi duchami, a w zasadzie nieżywymi, tutaj byłam ja i James. Spojrzałam się na niego zszokowana, ale szybko zmieniłam wyraz twarzy na obojętny.
-Czyli teraz we dwójkę będziemy uciekać przed złym bliźniakiem. - skomentowałam i razem z Jamesem, uśmiechnęliśmy się do siebie. Wstałam i chłopak zaprowadził mnie z powrotem do domu.
-Uważaj na Jacoba. – powiedział pod moimi drzwiami.
-Będę, ale możesz mi powiedzieć dlaczego na mnie polują? – odpowiedziałam
-Dobra, zaraz będę u ciebie w pokoju. Lepiej, żeby twoi rodzice nie zauważyli, że zabierasz do pokoju chłopaka.
-Nie masz się o co martwić. I tak nigdy nie ma ich w domu. Teraz są za granicą.
-Już wrócili. Słyszę ich.
-Jak?
-Powiem ci na górze.
Weszłam do domu i pierwsze co mnie przywitało to kolejna kłótnia rodziców. Kłócą się zawsze kiedy wracają do domu. Niby takie zgrane małżeństwo, a jednak wrogo nastawione do siebie nawzajem.
-Cześć mamo, cześć tato. – przywitałam ich z progu kuchni, a oni na mnie spojrzeli.
-Cześć skarbie. – przywitała mnie mama i tata jej zawtórował. Ruszyłam na górę do siebie do pokoju, a James już tam siedział. Zajęłam miejsce na łóżku i słuchałam jego wyjaśnień.
-Krótko mówiąc nie jesteś normalna. – odezwał się –Nie dlatego, że teraz jesteś wampirem, ale dlatego, że urodziłaś się w innym wymiarze.
-Jak to w innym wymiarze? – spytałam zaskoczona.
-Zacznę od początku. Wymiar w, którym żyjemy teraz, czyli Ziemia, nie jest jedyny. Wiele istot takich jak ja czy ty przybyło z innego wymiaru. Nazywamy go Germania, gdyż pod taką nazwą zapisany jest w Wielkiej Księdze.
-W czym?
-Wielka Księga to zbiór całej wiedzy o Germanii od początku jej powstania. Wyjaśnione jest w Niej skąd wzięły się te wszystkie istoty wykraczające poza ludzkie wyobrażenia. Mam tu na myśli wampiry, wilkołaki i inne tego typu rasy. Twoi rodzice byli czystej krwi władcami Germanii, ale tron zabrał im wampir imieniem Jace-mój ojciec. Zamknął twoich rodziców w Otchłani, a za tobą wysłał wszelkiego rodzaju ekipy poszukiwawcze. Znalazłaś się tutaj, ponieważ twoi rodzice w odpowiedniej chwili zauważyli, że zbliża się niebezpieczeństwo. Wysłali cię z pewnym Medalionem. Masz go?
Szybko pobiegłam do szafki na biżuterię i wyjęłam jedyny naszyjnik, który się tam znajdował. Było na nim duże coś, co przypominało jakiś krąg, albo pieczęć. Pośrodku była pięcioramienna gwiazda, a wokół niej dziwny wzór.
-To jest właśnie Medalion Nadziei. - dodał James –Wręczyli ci go, aby cię chronił i, abyś ty go chroniła.
-To przecież nielogiczne. – odparłam
-Wiem to. Sam zastanawiam się jak to możliwe, ale tak jest napisane w Przepowiedni.
-Przepowiedni? Jakiej Przepowiedni?
-Przejdziemy teraz do najważniejszej części. W Wielkiej Księdze na ostatniej stronie zapisana jest Przepowiednia. Jest to taki wiersz:
Gdy światy dwa połączy nić,
a wszyscy jawę będą śnić,
gdy tyran przejmie tron we krwi.
Gdy policzone będą dni
i ciemność zbliżać będzie się
Księżniczka przebudzi nadziei Sen.
Jej moc potrzebna będzie Nam,
By świat władcę wybrał sam.
-Ja jestem tą Księżniczką? – spytałam zaskoczona, a James tylko pokiwał głową.
-Jesteś ostatnią nadzieją dla Germanii. – odpowiedział i chwilę potem do pokoju wparował Jacob.
-Oj nieładnie braciszku, że wszystko jej powiedziałeś. – powiedział wrogo –Tata nie będzie zadowolony.
-Nie obchodzi mnie co on myśli! – wrzasnął James i zaatakował brata, który zwiał. Kierował się do parku, a James biegł za nim. Ruszyłam za nimi, ale coś mnie zatrzymało. Nie mogłam się ruszyć, a oni biegli dalej.
-Witaj. – zawołał mężczyzna z wyglądu przypominający dwóch bliźniaków.
-Jace. – syknęłam pokazując kły.
-To nic nie da, mała. Nie ruszysz się nawet o centymetr. Wiesz? Jest też inna wersja Przepowiedni:
Gdy światy dwa połączy nić,
a wszyscy jawę będą śnić,
gdy tyran przejmie tron we krwi.
Gdy policzone będą dni
i ciemność zbliżać będzie się
Księżniczka zniszczy wymiar Nasz,
a świat okaże się Misz Masz.
Zamarłam. Czyli poza uratowaniem świata mogę też go zniszczyć. O nie! Nie, nie, nie, nie. Nie! Nie ma mowy!
-Czy zechcesz nam pomóc? – spytał Jace
-Nie! – krzyknęłam
-Przykro mi. John! Bierz ją!
Wielki wilkołak rzucił się na mnie powalając mnie na ziemię. Przerażona gapiłam się w wielkie, szkarłatne i przepełnione rządzą mordu oczy potwora. Kiedy drasnął mnie w ramię szybko zrzuciłam go przerażona z siebie. Zaczął mnie atakować, a mi nie pozostawało nic poza bronieniem się.
Co to za moc? Żadnej nie czuję!
Broniłam się przed wilkołakiem, ale on i tak zadawał mi okropne rany. Kiedy już nie miałam siły i opadłam na ziemię bezwładnie, wilkołak rzucił się na mnie i wgryzł mi się w szyję. Wrzasnęłam z bólu i przypomniałam sobie jak gdzieś wyczytałam, że wilkołak może zabić wampira. Ogarnęła mnie ciemność i przeniosłam się do mojej podświadomości. Przede mną ukazała się piękna kobieta o czystych czerwonych oczach i pięknym uśmiechu. Widać było, że jest wampirem, ale biła od niej czysta aura.
-*Przebudź się.* - powiedziała delikatnie, a ja poczułam jak jakaś kłódka się uwalnia w moim ciele.-* Przebudź się.* - powtórzyła i wróciłam do ciała. Cały czas słyszałam echo słów: „Przebudź się.” i poczułam jak jakaś ogromna energia oplata moje ciało. Czułam jak spycha ze mnie wilkołaka i rani go śmiertelnie. Chwilę potem otworzyłam oczy i spojrzałam wrogo na Jace’a. Widać było, że jest przerażony. Ruszyłam na niego i tym razem to ja atakowałam, a on mógł tylko się bronić. W końcu udało mi się go zranić i padł martwy na ziemię. Z jego bezwładnego ciała leciała strużka czarnej krwi, a on zapadł się w sobie jakby w ogóle nie istniał. Chwilę potem pobiegłam do Jamesa, a on nadal walczył z Jacobem. Widać było, że ledwo daje sobie radę zwłaszcza wtedy, kiedy opadł na ziemię i nie miał siły się podnieść.
-Tym razem dopilnuję, żebyś zmarł, braciszku drogi. – powiedział i chciał zadać ostateczny cios Jamesowi, kiedy najszybciej jak mogłam stanęłam pomiędzy nimi dwoma. Zaatakowałam Jacoba tak szybko, że nie miał czasu na obronę i opadł bezwładnie na ziemię. Jego ciało zapadło się tak samo, jak ciało Jace’a, a Jamesowi powoli rany się goiły. Kiedy wstał spojrzał na mnie zaskoczony.
-Wszystko w porządku? – spytałam go, a on tylko pokiwał twierdząco głową. –Co jest?
-Wyglądasz jakoś…- chwilę się zastanawiał nad tym jakiego słowa użyć. -…inaczej. – dokończył, a ja się uśmiechnęłam. Obok nas otworzyło się przejście i wyszli z niego moi rodzice.
-Tata? Mama? – spytałam zaskoczona, a oni się uśmiechnęli.
-Witaj Lilith. – przywitała mnie mama, a ja się zdziwiłam.
-W Wielkiej Księdze jesteś zapisana pod imieniem Lilith. – wytłumaczył mi James kłaniając się przed moimi rodzicami.
-Nie schylaj głowy, młody wampirze. – oznajmił tata, ale James nie podnosił głowy.
-Nie jestem godzien choćby spojrzeć w twarze Waszych Wysokości. – powiedział
-Jesteś godzien bardziej niż ci się wydaje. Ochroniłeś moją córkę i to ja powinienem ci się kłaniać. Gdyby nie ty Germania by zginęła na zawsze.
-To był zaszczyt chronić tak piękną kobietę.
Kobieta! On nazwał mnie kobietą!
Zaczerwieniłam się nie na żarty.
-Coś mi się wydaje, że zyskałeś nie tylko jej wdzięczność. – oznajmiła mama, a ja jeszcze bardziej się zaczerwieniłam. James spojrzał się na mnie zaskoczony, a ja odwróciłam wzrok.
-No nie wstydź się, Lilith. – odparł tata –Widać, że darzysz go wielkim uczuciem.
Nie wiedziałam czy zaczerwienić się jeszcze bardziej, czy zapaść pod ziemię.
-Nie jestem godzien miłości Księżniczki. – oznajmił James, a ja na niego spojrzałam.
-Co ty tak nagle z takim szacunkiem się do mnie zwracasz? – spytałam z uśmiechem.
-Powinienem był tak mówić do Księżniczki od początku. Proszę o wybaczenie.
-Oj daj już spokój. – odparłam i obdarowałam go ciepłym pocałunkiem. Widać było, że został zaskoczony, ale odwzajemnił go. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam na rodziców, a oni się uśmiechnęli.
-Możesz przychodzić do Germanii kiedy tylko zechcesz. Jesteś tam zawsze mile widziana. – powiedział mój ojciec co mnie zaskoczyło.
-Ale ja chcę tam wrócić. Tutaj i tak ludzie szanują mnie tylko dlatego, że jestem bogata. – odparłam bez chwili namysłu.
-Jak stąd odejdziesz, wszyscy zapomną, że w ogóle ktoś taki istniał. Jesteś pewna, że wolisz wrócić do Germanii?
-Tak.
-Dobrze, w takim razie chodźcie za nami.
Złapałam Jamesa za rękę i pociągnęłam go za sobą, ale stawiał opór.
-Grób Belli już znalazł się w Germanii. – powiedziała moja matka, a James wyglądał na szczęśliwego i tym razem bez oporu poszedł ze mną.
-Kto to jest Bella? – spytałam trochę zazdrosna.
-Opowiem ci o niej innym razem. – odparł Wampir i obdarzył mnie ciepłym oraz pełnym miłości pocałunkiem.

Autor: Mkamdia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz