Dzisiaj postanowiłem zrecenzować jedną z nielicznych mang, jakie mam przyjemność obecnie czytać.
Manga jest tworzona przez duet Akio Tanaki oraz Izo Hashimoty od 1998 roku. Jej akcja rozpoczyna się w jednym z japońskich zakładów poprawczych, gdzie trafia 16-letni Ryo Narushima. Niepozornie wyglądający młodzieniec zdaje się nie pasować do nowego otoczenia. Nic bardziej mylnego. Chociaż pochodził on z przykładnego domu, a sukcesy w szkole wróżyły mu karierę na uniwersytecie tokijskim, w wyniku bliżej nieznanych okoliczności nieśmiały Ryo z zimną krwią morduje własnych rodziców. Za swoje błędy przyjdzie mu zmierzyć się z brutalną rzeczywistością poprawczaka i jego mieszkańcami. Chociaż sytuacja młodzieńca jest beznadziejna, chęć przetrwania w niesprzyjających warunkach okazuje się silniejsza. Przystępuje on do eksperymentalnego programu resocjalizującego, gdzie pod okiem Kenjiego Kurokawy rozpoczyna naukę karate.
Historię przedstawioną w mandze możemy podzielić na dwa etapy. Okres spędzony w zakładzie poprawczym jest pierwszym z nich. Warto tu nadmienić, że akcja rozgrywa się w ubiegłym wieku. Nie powinniśmy więc utożsamiać tego typu placówek z humanitarnym traktowaniem. Surowa i tętniąca realizmem wizja autorów klimatem przypomina mi świat przedstawiony w Rainbow: Nisha Rokubou no Shichinin. Z powodu wątłej postury, Ryo od pierwszego dnia pobytu w zakładzie staje się kozłem ofiarnym, który opierając się starszym współwięźniom jedynie pogarsza swoją sytuację. Wspomniane lekcje karate są narzędziem, którego młodzieniec nie szczędził na oprawców. Drugim etapem mangi jest życie poza murami poprawczaka i próby powrotu do społeczeństwa. Jak się okazuje, życie na wolności wcale nie jest prostsze. Mroczna przeszłość Ryo czyni go człowiekiem bez wartości, któremu pozostaje jedynie ucieczka do prostytucji i świata przestępczego. Sytuacja zmienia się kiedy historia młodzieńca staje się jego atutem i pozwala mu stanąć na profesjonalnych ringu w formule MMA.
Shamo to szablonowy seinen. Naturalne dla gatunku sceny przemocy oscylują wokół tematyki sztuk walki. Oprócz tradycyjnych japońskich dyscyplin, takich jak karate czy judo, w mandze pojawią się także akcenty nie-azjatyckie m.in. brazylijskie jiu-jitsu i sambo. Jako osoba z pewną wiedzą na temat sztuk walki przyznam, że podejście do tego tematu jest bardzo realistyczne i ma swoje oparcie w rzeczywistości. Z pewnością jest to łakomy kąsek dla domorosłych zawadiaków, których w Polsce mamy tak wielu.
Warto również wspomnieć o samej postaci Ryo Narushimy. Jeszcze nie spotkałem w japońskiej pop-kulturze tak negatywnie przedstawionego bohatera w roli głównej. Jeśli mielibyśmy szukać w jego postępowaniu najmniejszego śladu kręgosłupa moralnego, moglibyśmy wspomnieć o relacjach z siostrą, jednak i w tym przypadku jest to tylko naciągnięty argument mający usprawiedliwić naszą wstydliwą sympatię do bohatera. Życie w poprawczaku odmienia Ryo. Jego niepokorny charakter i zwierzęce instynkty w pewien sposób imponują - pomimo negatywnej oceny jego poczynań. Z zachodnich stron dowiedziałem się trochę o inspiracjach autorów przy tworzeniu tej postaci. Jeśli wierzyć tym informacjom, mamy tutaj dwie konotacje. Pierwszą z nich jest przypadek z Kobe, gdzie w 1997 roku 14-latek ochrzczony później przydomkiem ''Boy A'' zamordował dwójkę dzieci. Drugą bazą pod sylwetkę bohatera jest sam Ryo Narushima, japoński karateka ze szkoły Kyokushin. Ciekawą sprawą jest także tytuł mangi, który jest lakonicznym podsumowaniem głównej postaci. Shamo to japońska rasa kur, które słyną ze swojego bojowego usposobienia. Nie trudno pomylić Ryo z takim właśnie kogucikiem.
Ze względu na zawarte treści, manga nie jest przeznaczona dla osób nieletnich. Nie poleciłbym jej również z powodu historii, która jest dojrzała i nie opiera się jedynie na mordobiciu, które zapewne młody czytelnik odbierze, jako jedyną występującą w tytule płaszczyznę. Manga z całą pewnością jest wciągająca. Jestem tego doskonałym przykładem, skoro stronię od tej formy (sztuki), a mimo to Shamo potrafiło w jakimś stopniu zaskarbić moje serce. Bardzo dobry wybór dla miłośników seinen.
Manga jest tworzona przez duet Akio Tanaki oraz Izo Hashimoty od 1998 roku. Jej akcja rozpoczyna się w jednym z japońskich zakładów poprawczych, gdzie trafia 16-letni Ryo Narushima. Niepozornie wyglądający młodzieniec zdaje się nie pasować do nowego otoczenia. Nic bardziej mylnego. Chociaż pochodził on z przykładnego domu, a sukcesy w szkole wróżyły mu karierę na uniwersytecie tokijskim, w wyniku bliżej nieznanych okoliczności nieśmiały Ryo z zimną krwią morduje własnych rodziców. Za swoje błędy przyjdzie mu zmierzyć się z brutalną rzeczywistością poprawczaka i jego mieszkańcami. Chociaż sytuacja młodzieńca jest beznadziejna, chęć przetrwania w niesprzyjających warunkach okazuje się silniejsza. Przystępuje on do eksperymentalnego programu resocjalizującego, gdzie pod okiem Kenjiego Kurokawy rozpoczyna naukę karate.
Historię przedstawioną w mandze możemy podzielić na dwa etapy. Okres spędzony w zakładzie poprawczym jest pierwszym z nich. Warto tu nadmienić, że akcja rozgrywa się w ubiegłym wieku. Nie powinniśmy więc utożsamiać tego typu placówek z humanitarnym traktowaniem. Surowa i tętniąca realizmem wizja autorów klimatem przypomina mi świat przedstawiony w Rainbow: Nisha Rokubou no Shichinin. Z powodu wątłej postury, Ryo od pierwszego dnia pobytu w zakładzie staje się kozłem ofiarnym, który opierając się starszym współwięźniom jedynie pogarsza swoją sytuację. Wspomniane lekcje karate są narzędziem, którego młodzieniec nie szczędził na oprawców. Drugim etapem mangi jest życie poza murami poprawczaka i próby powrotu do społeczeństwa. Jak się okazuje, życie na wolności wcale nie jest prostsze. Mroczna przeszłość Ryo czyni go człowiekiem bez wartości, któremu pozostaje jedynie ucieczka do prostytucji i świata przestępczego. Sytuacja zmienia się kiedy historia młodzieńca staje się jego atutem i pozwala mu stanąć na profesjonalnych ringu w formule MMA.
Shamo to szablonowy seinen. Naturalne dla gatunku sceny przemocy oscylują wokół tematyki sztuk walki. Oprócz tradycyjnych japońskich dyscyplin, takich jak karate czy judo, w mandze pojawią się także akcenty nie-azjatyckie m.in. brazylijskie jiu-jitsu i sambo. Jako osoba z pewną wiedzą na temat sztuk walki przyznam, że podejście do tego tematu jest bardzo realistyczne i ma swoje oparcie w rzeczywistości. Z pewnością jest to łakomy kąsek dla domorosłych zawadiaków, których w Polsce mamy tak wielu.
Warto również wspomnieć o samej postaci Ryo Narushimy. Jeszcze nie spotkałem w japońskiej pop-kulturze tak negatywnie przedstawionego bohatera w roli głównej. Jeśli mielibyśmy szukać w jego postępowaniu najmniejszego śladu kręgosłupa moralnego, moglibyśmy wspomnieć o relacjach z siostrą, jednak i w tym przypadku jest to tylko naciągnięty argument mający usprawiedliwić naszą wstydliwą sympatię do bohatera. Życie w poprawczaku odmienia Ryo. Jego niepokorny charakter i zwierzęce instynkty w pewien sposób imponują - pomimo negatywnej oceny jego poczynań. Z zachodnich stron dowiedziałem się trochę o inspiracjach autorów przy tworzeniu tej postaci. Jeśli wierzyć tym informacjom, mamy tutaj dwie konotacje. Pierwszą z nich jest przypadek z Kobe, gdzie w 1997 roku 14-latek ochrzczony później przydomkiem ''Boy A'' zamordował dwójkę dzieci. Drugą bazą pod sylwetkę bohatera jest sam Ryo Narushima, japoński karateka ze szkoły Kyokushin. Ciekawą sprawą jest także tytuł mangi, który jest lakonicznym podsumowaniem głównej postaci. Shamo to japońska rasa kur, które słyną ze swojego bojowego usposobienia. Nie trudno pomylić Ryo z takim właśnie kogucikiem.
Ze względu na zawarte treści, manga nie jest przeznaczona dla osób nieletnich. Nie poleciłbym jej również z powodu historii, która jest dojrzała i nie opiera się jedynie na mordobiciu, które zapewne młody czytelnik odbierze, jako jedyną występującą w tytule płaszczyznę. Manga z całą pewnością jest wciągająca. Jestem tego doskonałym przykładem, skoro stronię od tej formy (sztuki), a mimo to Shamo potrafiło w jakimś stopniu zaskarbić moje serce. Bardzo dobry wybór dla miłośników seinen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz